Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 grudnia 2013

                                                                    Piękna! <3
                                                                        ***
16.

Kolejne dni mijały bezsensownie i bez jakiegokolwiek celu.Całymi dniami wpatruje się w telefon z nadzieją, że do mnie napisze albo, że za chwilę stanie w drzwiach ze swoim niebiańskim uśmiechem.
-Zaprosiłem Marco na kolacje.-usłyszałam głos ojca za swoimi plecami.
-Musisz mi to robić?-mówiłam wpatrując się w szybę.
-Kochanie dobrze wiesz, że jestem menadżerem Marco i musimy jakoś się porozumieć.-położył rękę na moim ramieniu.
-Nie zejdę na dół nie dam radę.-schowałam twarz w dłoniach.
-Ja wiem, że dasz radę.Zawszę byłaś silną dziewczynką, dziewczyną i kobietą.-przytulił mnie i odszedł.
Wiedziałam, że ukrywanie się w pokoju nic mi nie da jednak nie wiedziałam jak zareaguje jak go zobaczę.Miałam tylko godzinę więc poszłam się przebrać.Oczywiście mogłam liczyć na pomoc Katie która już wiedziała co się stało, a tak w ogóle to sama jej się wygadałam.Owszem byłam pijana ale nie żałuje bo wiem, że mam osobę która wesprze mnie a nawet trzy nie mogę zapomnieć o tacie i Camili. Ubrałam się dokładnie tak samo jak tego dnia kiedy się poznaliśmy miałam nadzieję, że jednak cokolwiek dzięki temu sobie przypomni.Czekałam na dolę z niecierpliwością.
-Marco, wchodź!-przywitał się z tatą, Camilą, Katie.Widziałam, że mnie poznał przyglądał mi się dokładnie.
-To jest moja córka Tosia.-przedstawił mnie tata.
-Jeżeli dobrze pamiętam to ciebie widziałem w szpitalu.-uśmiechnął się delikatnie.Nie byłam wstanie wydusić z siebie żadnego słowa więc pokiwałam twierdząco głową.
Podczas kolacji nie mogłam oderwać od niego wzroku to było silniejsze ode mnie.Na jego widok serce biło mi mocniej.Po zjedzeniu Camila zajęła się sprzątaniem, a reszta przeniosła się do salonu.Byłam tak zrezygnowana, że postanowiłam udać się na górę biorąc przy okazji kieliszek z moim ulubionym winem.
-Pomóc ci?-usłyszałam jego głos i w tym momencie po cały ciele przeszedł mnie dreszcz.
-Jakbyś mógł wiesz ciężko sobie z tym poradzić.-dałabym sobie radę jednak nie mogłam tej okazji zmarnować.
Gdy udało nam się dostać na górę byłam tak roztrzęsiona, że wylałam na niego kieliszek z winem. Deja vu?
-Przepraszam ! Ale ze mnie niezdara !-zaczęłam go przepraszać chyba we wszystkich językach świata.
-Nie no nic się nie stało.To tylko koszula.-roześmiał się patrząc na jej stan i na moją reakcję.
-Daj mi ją szybko zapiorę i po plamie nie będzie śladu.-widziałam jego zdziwienie jak sobie z tym poradzę.
To, że jestem na wózku nie oznacza, że nie poradzę sobie z koszulą.-uśmiechnęłam się do niego.
-Ale mi nie oto chodziło nawet o tym nie pomyślałem tylko zastanawiałem się jak uda ci się to zaprać.-na te słowa obydwaj wybuchnęliśmy śmiechem. Zawsze potrafił mnie rozśmieszyć.
W czasie gdy ja próbowałam się uporać z koszulą on krążył gdzieś po moim pokoju.Gdy wyszłam z łazienki by oddać mu koszulę on stał jak skamieniały obok mojej szafki nocnej.
-Hej! Stało się coś?-spytałam zaniepokojona.
Gdy odwrócił się zamurowało mnie. Trzymał w dłoni nasze wspólne zdjęcie które zrobiliśmy sobie podczas tej pamiętnej nocy.Na odwrocie był napis ''Ta noc połączyła nas na zawsze.'' napisana w języku polskim i niemieckim.Patrzyłam na niego nie wiedząc co mam powiedzieć.
-Ty jesteś chora! Co to ma być ta akcja w szpitalu i teraz to zdjęcie?! -nie widziałam co mam powiedzieć nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa.
-Daj mi wszystko wyjaśnić! Marco my jesteśmy parą musisz to pamiętać poznaliśmy się właśnie na kolacji było dokładnie to samo koszula, wino i to na pewno nie jest przypadek, że się powtarza!
-Ty jesteś psychiczna ja cie nawet nie znam a ty mi mówisz, że jesteśmy parą?!-roześmiał się ironicznie.Wiedziałam, że teraz nie mogę się poddać.
-Masz zanik pamięci punktowej nie pamiętasz ostatniej osoby przed wypadkiem byłam to ja.Uderzyłeś głową o kant szafki w mojej łazience.Musisz to pamiętać!
-To są jakieś bzdury.-gdy on kierował się do wyjścia podjęłam ostatnią próbę.
-A to pamiętasz?-wyciągnęłam w jego stronę dłoń na której był pierścionek i chyba dobrze trafiłam.
Podszedł do mnie niepewnie chwytając moją dłoń i przyglądając się pierścionkowi.Nasze twarzy dzieliła jedynie cienka nić niepewności i zwątpienia.Nie potrafiliśmy jej przełamać chociaż bardzo chcieliśmy.Zaczęłam się powoli poddawać wiedziałam, że nie powinnam ale nie mogłam patrzeć jak najbliższa mi osoba patrzy na mnie jak na zupełnie obcą osobę dla mnie było to za dużo.Z ciężkim bólem serca minęłam go i skierowałam się do wyjścia.
-Zaczekaj.-na sam dźwięk jego głosu moje nogi zatrzymały się.
Odwróciłam się w jego stronę spoglądając na jego niebiańskim uśmiech.Patrzyliśmy na siebie w zupełnej ciszy nie trwało to jednak długo.Powoli zbliżał się w moim kierunku.Jego wzrok mnie sparaliżował nie byłam w stanie się ruszyć a tak szczerze to nie chciałam.
-Te twoje oczy zawsze mnie hipnotyzowały mała.-objął delikatnie moją twarz i zbliżył ją do swojej.Nasze usta w tym momencie stały się jednością.Czułam się jak gówniara która przeżywa swój pierwszy pocałunek.
Jednak nie trwało to długo popatrzył na mnie i wyszedł tak jakby nie wiedział co zrobił i dlaczego się na to zdecydował.
                                                                         *
Nie pamiętam kiedy zdarzyło mi się obudzić z uśmiechem na ustach.Po mojej głowię krążył jedynie wczorajszy pocałunek.Gdy udało mi się wgramolić na wózek zauważyłam, że zdjęcie które wywołało to wszystko zniknęło myślałam, że gdzieś spadło jednak nigdzie nie mogłam go znaleźć.Po śniadaniu postanowiłam zrobić porządek w swoim pokoju bo był on w opłakanym stanie.Podczas gdy układałam ubrania usłyszałam dźwięk telefonu.
,,Hej. Moglibyśmy się dzisiaj spotkać chyba mamy sobie dużo do wyjaśnienia Marco.''
Na jedno nie byłam pewna tego spotkania jednak wiedziałam, że nie mogę teraz się wycofać i powiedzieć, że nic się nie stało.Musiałam to kontynuować.
,,Hej. Jasne wpadnę do ciebie o 18:00 ''
Wiedziałam, że muszą to jakoś wykorzystać więc najkorzystniej dla mnie było spotkać się z nim w jego mieszkaniu.Cały dzień byłam nieobecna tata i Camila chyba zaczęli się o mnie martwić ale stwierdziłam, że wytłumaczę im wszystko gdy uda mi się to wyjaśnić.Po prosiłam koleżankę o podwiezienie tacie oczywiście musiałam powiedziałam, że jadę właśnie do niej bo dawno się nie widziałyśmy.Gdy dojechałyśmy na miejsce pożegnałam się z koleżanką i ruszyłam w stronę mieszkania.Będąc przed jego drzwiami wahałam się czy zadzwonić ale w końcu zdecydowałam się.
-O hej.-uśmiechnął się delikatnie i pomógł mi wejść do środka.
Towarzyszyło mi ogromne zdenerwowanie wczoraj wszystko działo się spontanicznie a dzisiaj jest całkiem inaczej.Siedziałam w salonie czekając na Marco jednak pojawił się bardzo szybko.
-Chodź-wyciągnął rękę w moją stronę.
-Chciałabym ale nie mogę-uśmiechnęłam się pokazując na wózek.
-Kiedyś musisz spróbować co nie?-podszedł do mnie podnosząc z wózka i chwytając mocno w pasie bym nie upadła.
-Ja i tak nigdy nie będę chodzić więc nie masz nawet po co próbować.-odwróciłam głowę wbijając wzrok w podłogę.
-Przecież obiecałem, że będziesz chodzić.-popatrzyłam na niego nie wierząc w to co właśnie usłyszałam.
Trzymał mnie mocno powoli posuwając się do przodu. Czułam się zażenowana bo i tak wiedziałam, że to nic nie da.
-Ja wiem, że ty możesz zrobić to sama tylko musisz w to uwierzyć rozumiesz?-mówił do mnie stanowczo i nie chciał odpuścić.
Chciałam to zrobić ale nie potrafiłam wiedziałam, że to jest bez sensu, ale w pewnym momencie poczułam coś czego dawno nie czułam a dokładniej swoje nogi.Myślałam, że to jest sen, że za chwilę obudzę się i to wszystko się skończy jednak to trwało i było piękne.Zmęczyło mnie to więc chciałam usiąść jednak on wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni.Gdy zobaczyła to wszystko nie mogłam uwierzyć.Było dokładnie tak jak tamtego wieczoru po jego powrocie, niesamowicie, magicznie!
-Nie jestem pewny czy wszystko udało mi się odtworzyć.-roześmiał się patrząc w moje oczy.
-Jest pięknie dokładnie tak samo.-popatrzyłam na niego zaszklonymi tęczówkami.
-Przepraszam, że nazwałem cię wariatką chociaż nią jesteś.-roześmialiśmy się oboje.
-Dzięki głupku!
Jedząc kolacje uśmiech nie schodził z naszych twarzy jednak nie byłam przekonana do tego, że wszystko w tak krótkim czasie wróciło do normy
-Jak?-spytałam zszokowana.
-Sam nie wiem.Gdy pokazałaś mi ten pierścionek coś mnie ruszyło przez głowę przeszło mi milion myśli.Wziąłem zdjęcie i pojechałem do domu nie spałem całą noc nie dawało mi to spokoju bo przecież nikt nie mówił by takich rzeczy bez powodu.Lekarz w prawdzie mówił mi, że mam zanik pamięci ale stwierdził, że to może ustąpić i tak się stało.Nie przejmowałem się tym bo kto do mnie przychodził pamiętałem go ale gdy ty przyszłaś i powiedziałaś, że jesteśmy parą zacząłem się zastanawiać czy to ty nie jesteś tą osobą i miałem rację.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wszystko wraca do normy i jeszcze moje nogi chyba wymodliłam ten cud.-podszedł do mnie i otarł moje łzy z policzków.
-My przetrwamy wszystko.-pocałował mnie namiętnie.
Suchość w moim gardle zmusiła mnie do zajścia po szklankę wody.Wstając patrząc na niego uświadomiłam sobie jak mi tego brakowało.Zamykając drzwi usłyszałam dzwonek telefonu.
-Halo?-spytałam robiąc przy tym łyk wody.
-Możesz mi powiedzieć gdzie ty jesteś bo nie raczyłaś nas nawet poinformować!
-Tata? Nie denerwuj się jestem u koleżanki.-próbowałam jakoś się wykręcić.
-Wiesz bardzo dziwne bo dzwoniłem do niej i mi powiedziała, że cię tam nie ma a co lepsze, że jestem u Marco! Możesz mi powiedzieć jak?-w życiu nie słyszałam go w takim amoku.
-Wszystko wyjaśnię ci jutro.Naprawdę jest tego za dużo. Śpij dobrze, pa.
Wiem mogłam zadzwonić a raczej powinnam ale przez to wszystko co się stało po prostu zapomniałam.Racze nie codziennie twój chłopak odzyskuje pamięć i dowiadujesz się, że twoje nogi odzyskują sprawność.Dopiłam wodę i poszłam się położyć.Przytuliłam się mocno do Marco i w krótkim czasie udało mi się zasnąć.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję, że będziecie mnie wspierać swoimi komentarzami które naprawdę są dla mnie ważne i motywujące! :*
Mam nadzieję , że nie przejadłyście się za bardzo w te święta :D
Życzę wam oczywiście udanego i PIJANEGO Sylwestra ! <3
KOMENTUJEMY ! :*
Pozdrowionkaaa <3
omnomnomnomnom *.*

czwartek, 26 grudnia 2013

                   LIEBSTER AWARDS !

Odnośnie Liebster Awards wchodząc na zakładkę nie naciskać na napis a na mały kwadrat z boku.
Mało widoczny dlatego ciężko się wchodzi. :*
POZDRAWIAM I DZIĘKUJE ZA UDZIELENIE ODPOWIEDZI ! :)

sobota, 21 grudnia 2013

                                                                          ***
15.

Co ja miałam zrobić ? Mogłam tylko patrzyć na to co się działo i modlić się żeby Marco się opanował.
-Marco przestań! Proszę cie!-krzyczałam rozpaczliwym głosem jednak on był w jakimś amoku nic do niego nie docierało.
Obydwaj wpadli w jakiś szał tak jakby chcieli wygarnąć sobie wszystko co leżało im na sercu.Moje krzyki w końcu zaczęły docierać do Marco który widząc zmasakrowaną twarz Toma postanowił odpuścić.Cieszyłam się że posłucham mnie jednak Tom nie zamierzał odpuścić wymierzył ostatni cios który był tragiczny w skutkach.Marco bezwładnie opadając na ziemię uderzył głową o kant szuflady.W jednym momencie na podłodze pojawiła się kałuża krwi.
-Coś ty zrobił ! Dzwoń po pogotowie już!
Udało mi się doczołgać do Marco bałam się, że to już koniec, że go straciłam.Próbowałam go jakoś obudzić jednak to nic nie dawało.Po jakiś 10 minutach na miejscu było pogotowie próbowałam nie dopuszczać do siebie myśli, że on się nie obudzi pielęgniarka mówiła do mnie ale ja nic z tego nie rozumiałam zdołałam wydusić tylko to by go ratowali.Siedziałam w głuchym domu czekając aż ktoś mi pomoże a jak zwykle ten tchórz uciekł.
-Tosia gdzie jesteś?-to było jak zbawienie, głos ojca.
-Na górze proszę cię pomóż mi!-krzyczałam by mnie usłyszał.
Nie musiałam długo czekać a tata stanął osłupiony w łazience.
-Tośka co tu się stało coś ty zrobiła?!-objął mnie sprawdzając czy nie zrobiłam sobie krzywdy.
-Tu nie chodzi o mnie tylko o Marco.Proszę cię zabierz mnie do szpitala później ci wszystko wyjaśnię.
Nie dopytując się o nic tata szybko zawiózł mnie do szpitala.Czekałam na korytarzu modląc się o to by wszystko było dobrze.Wszyscy dookoła biegali a ja nie mogłam się nawet dowiedzieć czy żyje.
-Przepraszam pani jest jakąś rodziną dla rannego.-ni zowąd usłyszałam głos lekarza.
-Tak znaczy jestem jego dziewczyną, co z nim?-pytałam ocierając łzy.
-Jest w śpiączce ale proszę się nie martwić to w celach zachowawczych nie chcemy ryzykować.-uspokajał mnie lekarz.
-Dziękuję za informacje.
Przytuliłam się do ojca z nadzieją, że to wszytko to tylko zły sen.Pozostaje mi tylko czekać i modlić się by obudził się jak najszybciej.

2 tygodnie minęły szybciej niż mogłam się tego spodziewać.Byłam kompletnie rozbita zastanawiałam się jak to możliwe by na jedną osobę spadło tyle nieszczęścia i dlaczego dotyka to moich najbliższych.W końcu przestałam się użalać nad swoim beznadziejnym życiem ale za to użalam się nad jego życiem które jest o wiele bardziej warte od mojego.
-Ej nie myśl tyle jedziemy !-krzyknął do mnie tata.
Jedynym plusem w tej całej historii jest to, że moje relacje z ojcem bardzo się poprawiły mogę teraz polegać tylko na nim a on na mnie. Camila z Katie wyjechały na tydzień więc musieliśmy radzić sobie sami.W drodze do szpitala miałam okazję porozmawiać z tatą o wielu rzeczach aż tak wielu, że nie zauważyłam gdy podjechaliśmy pod szpital.Nie zdążyliśmy dobrze wejść na piętro a już coś się działo.
-O witaj Tosiu co taka ponura powinnaś się cieszyć tak dobrymi wieściami.-na korytarzy zaczepiła mnie znajoma ojca pielęgniarka która zajmuje się Marco.
-Ale o co chodzi ?-spytałam zdezorientowana.
-Marco się obudził !-powiedziała szeroko uśmiechając się do mnie.
Na mojej twarzy od razu zagościł szeroki uśmiech nie musiałam nawet prosić a już znalazłam się pod jego salą.W środku było dużo osób myślałam, że to dziennikarze jednak się pomyliłam była to jego rodzina.
Nie zastanawiając się długo wjechałam na salę. Czułam na sobie te wszystkie spojrzenia ale raczej nie chodziło o wózek a o to że jakaś obca dziewczyna bez żadnego powodu wparowała na salę.
-Przepraszam a pani to kto?-usłyszałam głos starszej kobiety.
-To ja przepraszam nie powinnam tak wchodzić bez uprzedzenia ja jestem Tosia dziewczyna Marco.-uśmiechnęłam się do niego delikatnie jednak on tego nie odwzajemniłam.
-Yyy dziewczyna? Sorry ale nie znam cię jeżeli chodzi ci o zdjęcie to mogłaś zapytać.-w ogóle nie patrzył na mnie tak jak kiedyś.
-Co ? Nie pamiętasz mnie ?-spytałam łamiącym się głosem.
-Nie za bardzo, przykro mi.-wzruszył ramionami.
Nie wytrzymałam tego i jak najszybciej uciekłam. Moje serce pękało na miliony kawałków w tym momencie zapomniałam o wszystkim nawet o tym, że nie moje nogi są bezwładne.Szybkim ruchem wstałam z wózka niestety zakończyło się to bolesnym upadkiem.Widząc to szybko podbiegł do mnie tata.
-Tosiu co się stało?-spytał zmartwiony.
-On mnie nie pamięta! Rozumiesz nie pamięta!-mówiłam zapłakanym, łamliwym głosem.
-Pojedziemy do domu i porozmawiamy.-objął mnie mocno i przeniósł na wózek.
Przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa nadal nie mogłam otrząsnąć się po tym co się wydarzyło a tata nawet nie wiedział co ma powiedzieć.Po przyjeździe do domu nie czekając na nic udałam się do kuchni czekając aż ojciec wszystko mi wyjaśni.
-Możesz mi teraz wszystko wyjaśnić?-patrzyłam na niego z pretensjami.
-Skarbie nie bądź na mnie zła.Wiedziałem co się stało ale nie chciałem cię martwić.
-Aha czyli myślałeś, że nie pójdę do niego?! Jak mogłeś mi nie powiedzieć wyszłam tylko na idiotkę przed jego rodziną!
I dlaczego ich pamięta a mnie nie?-spytałam ostatnim tchem.
-Tosiu, Marco ma tak zwany zanik pamięci punktowej czyli nie pamięta osób lub osoby którą widział jako ostatnią czyli ciebie.-uklęknął przede mną wiedząc, że za chwilę mogę wybuchnąć jednak ja nie miałam na to siły.
Nic nie mówiąc skierowałam się na piętro.Zakryłam głowę poduszką i chciałam jak najszybciej zasnąć a najlepiej w ogóle się nie obudzić.Jednak dźwięk telefonu zmusił mnie do jakiegokolwiek ruchu.
-Halo?-powiedziałam zachrypniętym głosem.
-Tośka to ty? Chora jesteś czy co?
-Ada? No tak trochę się przeziębiłam wiesz zbliża się zima.-nie miałam wyjścia musiałam skłamać wiedziałam, że nie powinnam na każdy kroku jej okłamywać ale nie miałam sił na nic innego.
-No tak, a co tam u ciebie? Jak rehabilitacja?
-A wszystko w porządku jest ciężko ale daję radę.-roześmiałyśmy się lekko.
-Jak tam Marco? Muszę was kiedyś odwiedzić.-gdy usłyszałam to pytanie gwałtownie poryczałam się ale musiałam się opanować bo nie chciałam by Ada się czegoś domyśliła.
-U niego wszystko w porządku wiesz same treningi.-próbowałam jakoś odbiec od tego tematu.
-No właśnie mam za 20 minut trening więc zadzwonię później trzymaj się ciepło i jakby coś się działo to dzwoń.Całuski skarbie.
Myślałam, że gorzej nie może być jednak telefon od Ady załamał mnie kompletnie.Przypomniały mi się wszystkie nasze wspólne chwilę gdy mogłam jej się o wszystkim wygadać a ona zawsze mi pomagała, poradziła.Niestety teraz nie stać mnie na taką szczerość nie mam sił by powiedzieć jej o wszystkim co się wydarzyło.To co wydarzyło się przez te parę miesięcy nadawało by się na świetny dramat.Zastanawiam się co zrobiłam takiego, że los mnie tak każe ja po prostu nie zasłużyłam na to.Chwyciłam mocno zdjęcie które leżało na komodzie był na nim on- ten który jako jedyny podjął się tego bym w końcu mogła normalnie żyć bez zmartwień, bez żalu jednak chyba nie było nam dane być razem.Nie zasłużyłam na niego i na uczucie jakim mnie obdarzył. Chciałam by ten dzień zakończył się jak najszybciej. Nie pozostało mi nic innego jak zamknąć oczy i próbować chociaż na minutę uciec od tego wszystkiego.
_________________________________________________________________________
Eeeh Borussia...
Szkoda słów ale nie ma co sobie psuć ŚWIĄT !
A ja wam kochane z całego serducha życzę miłych, spokojnych i rodzinnych ŚWIĄT ! <3
No i oczywiście wymarzonych prezentów pod choinką :*
Do zobaczenia <3

Merry Christmas Everyone ! <3

piątek, 13 grudnia 2013

                                                                          ***
14.

Miałam taki piękny sen nic mnie nie bolało wszystko było takie inne, lepsze.Nie musiałam się martwić o to co się może stać bo wiedziałam, że zawsze będzie dobrze, ale niestety był to tylko sen.
Chyba się budzi.-słyszałam czyiś głos.
Moje powieki ciężko i leniwie zaczęły się podnosić.
-Gdzie ja jestem?-spytałam słabym zachrypniętym głosem.
-W szpitalu skarbie.-chwycił mnie za rękę.
-Tata? Co ty robisz w naszym domku?-rozglądałam się po całym pomieszczeniu z nadzieją, że przypomnę sobie cokolwiek.
-Tosiu nie jesteś w domku jesteś w szpitalu miałaś wypadek.Byłaś w śpiączce przez 2 tygodnie.-jeszcze nie docierało do mnie to co mówił tata nie czułam się na siłach by to wszystko sobie poukładać.
Czułam się strasznie zmęczona więc nawet nie wiem kiedy zasnęłam tracąc kontakt ze wszystkimi.Obudziłam się rano w trochę lepszym stanie. Było dla mnie bardzo dziwne to, że jestem w szpitalu jednak przypomniałam sobie słowa taty i wszystko zaczęło układać się w całość.Gdy odwróciłam głowę ogarnęło mnie zdziwienie. Na krześle spał Marco był taki blady, słaby nie wiedziałam co tutaj robi skoro się pokłóciliśmy z tego co pamiętam.
-Tosia jak się czujesz?-usłyszałam przejęty głos Camili.
-Wszystko dobrze jednak chciałabym się dowiedzieć dokładnie co się stało.
W tym momencie obudził się Marco widziałam w jego oczach szczęście i wzruszenie nie będę ukrywa czułam to samo.Nie spostrzegłam nawet kiedy Camila wyszła w tym momencie byliśmy sam na sam.
-Może ty mi powiesz co się stało?
-Chyba nie mam wyjścia.Miałaś poważny wypadek wtedy gdy uciekałaś potrącił cię samochód. Byłaś w śpiączce przez 2 tygodnie wczoraj się wybudziłaś. W związku z tym masz 4 złamane żebra, wstrząs mózgu, złamane 3 palce i liczne zadrapania i siniaki.-patrzyłam na niego uśmiechając się.
-To chyba nie najgorzej.-zaśmiałam się
Naszą rozmowę przerwał lekarz jednak nie chciał rozmawiać ze mną tylko z Marco. Znudziło mi się czekanie a właśnie bardzo chciało mi się do łazienki. Nie czekając postanowiłam iść sama. Gdy wstałam z łóżka nie miałam jak się wyratować i upadłam na podłogę.Przeraziłam się moje nogi były bezwładne nie mogłam nimi ruszać, nie wiedziałam co się dzieje.W moich oczach pojawiły się łzy zaczęłam panikować.Nie musiałam długo czekać a do sali wbiegł Marco i tata.Patrzyłam na nich z nadzieją, że powiedzą mi co się stało jednak ich twarze wskazywały strach i przerażenie.Po chwilowym paraliżu podeszli do mnie i pomogli pozbierać się z podłogi.
-Co mi się stało?! Dlaczego nie czuję nóg?-pytałam ze łzami w oczach.
-Skarbie, nie wiem jak mam ci to powiedzieć ale jesteś sparaliżowana.-chciał mnie przytulić jednak ja szybko się odsunęłam.
-Nie! To jest niemożliwe! Dlaczego mnie okłamujecie!-krzyczałam na całą salę chcieli mnie uspokoić jednak ja nie potrafiłam po tym co usłyszałam.
-Tosia uspokój się daj nam coś powiedzieć.-próbował mnie uspokoić Marco.
-Wyjdźcie stąd ! Nie chce was widzieć !-krzyczałam do nich zapłakana nie mogłam pogodzić się z tym co usłyszałam.Nie musiałam długo czekać a byłam sama i tak mogło już zostać.

Po męczącym tygodniu w szpitalu w końcu mogłam wrócić do domu.Nadal nie mogłam pozbierać się po tym co się stało czułam, że straciłam coś najważniejszego i nie były to nogi a wiara.Wiara w to, że jeszcze będzie dobrze wszyscy mi to powtarzają, ale kogo chcą oszukać oni sami w to nie wierzą a ja ma uwierzyć? Dla mnie coś się skończyło coś co było piękne i pewnie już nie wróci nigdy.
-Tak dobrze?-zapytał tata poprawiając poduszkę.
-Przecież i tak nie czuje nóg więc co to za różnica a no może taka, że będę tu leżeć do pieprzonej śmierci.-mówiłam obojętnie wbijając wzrok w bezwładne kończyny.
-Skarbie przecież lekarz powiedział, że jest szansa musisz wierzyć.-ocierał moje łzy.
-Mogę zostać sama, proszę.
-Jasne jakby coś jestem na dole.-pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Gdy zapanowała cisza z moich oczu popłynęły łzy. Telefon cały czas dzwonił i wiedziałam, że jest to on ale nie chciałam go widzieć a raczej żeby on widział mnie w takim stanie.Nie wiem nawet kiedy udało mi się zasnąć przez te 2 tygodnie praktycznie nie zmrużyłam oka nie potrafiłam tak po prostu zasnąć i zapomnieć o tym co się stało.Po przebudzeniu czekało mnie kolejne zaskoczenie. Na fotelu siedział jak zwykle czarujący ale i zmartwiony Marco.
-Co ty tutaj robisz?-spytałam otwierając powoli oczy.
-Chciałem zobaczyć jak się czujesz malutka.-klęcząc przede mną gładził moje policzki.
-Jak widzisz bez zmian nie ozdrowiałam jakimś cudem.
-Tośka musimy zmienić twoje podejście czyli zrobimy małą wycieczkę.-nim spostrzegłam się byłam już w jego ramionach.
-No dobra ale nie każ mi brać tego wózka posiedzę w samochodzie.
-Co tylko twoja dusza zapragnę.-złoży pocałunek na moich ustach.
Siedząc w samochodzie zastanawiałam się gdzie Marco mnie zabiera zawsze uwielbiałam te jego wycieczki ale teraz nie miałam zbytnio ochoty na jakiekolwiek wychodzenie z domu.
-Jesteśmy na miejscu.-wziął mnie na ręce.
-Ok ale możesz zdjąć mi tą opaskę!
-Poczekaj cierpliwie przecież muszę cię tam doprowadzić.
Byłam mocno zniecierpliwiona tym co Marco wykombinował jego pomysły czasami są lekko walnięte.
-No to już!
Gdy ściągnął opaskę zastygnąłem bez ruchu z moich oczu popłynęły łzy wzruszenia.
-Wiem, że ogółem to miejsce zawsze będzie dla ciebie złym wspomnieniem jednak tu gdzie jesteśmy były same piękne chwilę spędzone z tobą. Tosiu ja przepraszam za wszystko to moja wina gdybym się tak nie zachował nigdy byś nie miała tego wypadku a co gorsze to, że cię nie zatrzymałem. Jestem tchórzem wybacz mi.-Siedząc na tej pamiętnej huśtawce wpatrywałam się w jego przepełnione żalem i bólem niezastawiający się chwyciłam go mocno za rękę i otarłam łzy z policzka.
-To nie jest i nigdy nie będzie twoja wina, mogłam patrzyć co robię zasłużyłam na to. Dziękuje ci za to, że mnie tutaj przywiozłeś wszystkie piękne wspomnienia z tamtego wieczoru wróciły i twoje słowa. Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie. Kocham cię!-pocałowałam go namiętnie.
-Wiesz gdy mówiłem te słowa nie myślałem tak po prostu jak go zobaczyłem obok ciebie jak cię obściskuje to aż się we mnie zagotowało! Nie sądziłem, że przyjaciel może zrobić coś takiego gdybym to wiedział  to jeszcze przed wyjazdem obiłbym mu gębę.
-Przestań to i tak by nic nie dało.Muszę żyć dalej chociaż nie będzie to najłatwiejsze ale mam nadzieję, że mi pomożesz bo bez ciebie nie mam ochoty na walkę z tym.Pomożesz?-patrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
-Głupie pytanie oczywiście, że tak a co więcej obiecuje ci, że postawie cię na nogi.-pocałował moje bezwładne kończyny.
-Chciałabym w to wierzyć.Zimno mi możemy wracać?-wyciągnęłam ręce w jego kierunku.
Po powrocie Marco niestety musiał jechać na trening prosiłam go by został ale zbliżała się przerwa świąteczna więc chłopcy musieli poświęcić więcej czasu na treningi by wyjść z dobrym wynikiem na rundę wiosenną.Nie miałam zbytnio pomysłu na zabicie czasu więc po dłuższej nieobecności postanowiłam sprawdzić Facebooka.Było aż 7 wiadomości.Byłam w lekkim szoku bo były to wiadomości od znajomych z klasy tych z którymi spędziłam tamten pechowy wieczór.Wszyscy życzyli mi powrotu do zdrowia i czekali na kolejne spotkanie zastanawiałam się tylko skąd oni to wiedzą ale na drugie ucieszyłam się, że nie jest im obojętny mój los. Jednak było to pięć wiadomości więc zostały mi jeszcze dwie. Ada tego mogłam się spodziewać była to naprawdę długa wiadomość na temat tego dlaczego nie powiedziałam jej co mi się przydarzyło. Wiedziałam że rozmowa z nią nie będzie należała do najłatwiejszych więc wolałam zostawić to na później. Ostatnia wiadomość na prawdę wprawiła mnie w osłupienie była ona od Toma nie miałam ochoty jej czytać jednak ciekawość była o wiele silniejsza.
,, Nie wiem co mam ci napisać bo i tak wszystko będzie brzmiało tak samo idiotycznie i bez sensu.Jestem tchórzem pisząc to do ciebie na jakimś beznadziejnym portalu ale nie potrafię spojrzeć tobie ani Marco prosto w oczy dobrze wiem, że to co się stało jest moją winą.Żyję z pieprzonym poczuciem winy, że zraniłem ciebie i swojego przyjaciela.Gdybyś spytała mnie dlaczego to zrobiłem dlaczego chciałem cię uwieść nie potrafiłbym ci na to odpowiedzieć. Może dlatego, że moje życie posypało się i nie miałem na kim tego wyładować? Sam nie wiem i przez to będę żył z poczuciem winy i wstydu do końca życia.Mogę tylko napisać przepraszam Tosiu.  ~Tom
Siedziałam z jakieś 15 minut bez jakiegokolwiek znaku życia nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek do mnie napiszę.Sądziłam, że chodziło mu właśnie o rozbicie naszego związku jednak najwyraźniej tak nie było.Czuję do niego ogromny żal i nie wiem czy będę umiała mu wybaczył to co się stało ale najpierw czy tego chcę czy nie będę zmuszona porozmawiać z Marco a wiem, że nie będzie to łatwe chcę by chociaż to przeczytał i zrozumiał, że nie może żyć do końca życia z postanowieniem ''gdy go zobaczę to zabije''. Resztę dnia spędziłam bijąc się z myślami co zrobić wolałam żeby do mnie nie napisał nie miałam bym chociaż takiego problemu.Byłam sama w domu więc postanowiłam zadzwonić do Marco nie mogłam dłużej czekać.
-No hej Tosia coś się stało ?-spytał przejęty.
-Nie tylko mógłbyś przyjechać musimy porozmawiać to ważne.
-Ok będę za 20 minut.
Nigdy wcześniej się tak nie denerwowałam pewnie dlatego, że jest to pierwsza poważna rozmowa z Marco i nie wiem jak może zareagować.
-Już jestem co się stało i w ogóle co ty robisz sama w mieszkaniu?
-Przecież się nie zabije.Możesz usiąść muszę ci coś pokazać.-po tym jak Marco usiadł pokazałam mu wiadomość.
Widziałam w jego oczach zdumienie ale także wielką złość.W tym momencie zrozumiałam że mogłam zachować to dla siebie...
-Jeżeli myślisz, że te jego wypociny mnie przekonają do tego by się pogodzić to rozczaruje cię ale nie!
-Ale Marco nie możesz całe życie żyć w takim przekonaniu ja nie każe ci się z nim godzić ale chociaż odpuść sobie tą złość.
-Chyba żartujesz to on cię doprowadził do tego stanu a ty chcesz mu wybaczyć.Chyba z nóg przerzuciło ci się na głowę.
Najwyraźniej rozbawiło go szydzenie ze mnie jednak mnie to zabolało. Nie sądziłam, że może mi coś takiego powiedzieć.Z moich oczu popłynęły gorzkie łzy widząc to uświadomił sobie, że powiedział o jedno zdanie za dużo.Chciał mnie przytulić jednak nie wytrzymałam i dałam mu w twarz jednak nie zraziło go to.
-Tosiu przepraszam to nie miało tak zabrzmieć.-nie miałam zamiaru tego słuchać.
-Wiesz gdybym mogła to wyszłabym stąd trzaskając drzwiami jednak kurwa nie mogę bo jestem sparaliżowana! Po co w ogóle tutaj jesteś skoro jestem dla ciebie ciężarem miałbyś chociaż jaja i powiedziałbyś mi to prosto w twarz.Wyjdź stąd i daj mi spokój!
Chciał coś powiedzieć jednak zrezygnował i wyszedł bez słowa.Siedziałam w ciszy zastanawiając się czy ktokolwiek przejmuje się moim beznadziejnym losem.Chciałam zejść na dół ale nigdzie nie było wózka nie miałam zamiaru marnować czasu więc postanowiłam zrobić to o własnych siłach.Było to piekielnie trudne zwłaszcza gdy czujesz jakby twoje nogi ważyły z tone. Nie wiem jak ale udało mi się ześlizgnąć z łóżka i doczołgać do drzwi.Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie. Nie potrafiłam nawet otworzyć drzwi a co dopiero zejść na dół.Jakoś udało mi się zmotywować ale nie udałam się w stronę kuchni a do łazienki wyciągnęłam z najniżej położonej szuflady żyletki i oparłam się o ścianę.Musiałam zdecydować czy zrobić to czy żyć ze świadomością, że do końca życie będę na łasce ojca.Nie był to zbyt trudny wybór.Nie zastanawiając się dłużej zrobiłam głębokie cięcie.Zamknęłam oczy próbując zasnąć jednak coś mi przerwało, a raczej ktoś.Oparł się o ścianę siadając obok mnie nie mówiąc nic wziął żyletkę i zrobił głębokie cięcie chwyciłam jego rękę by nie krzywdził się.
-Wiesz też mam problem jak ty też mi się wszystko sypię bo czasami mówię to czego nie powinienem osobie którą kocham najbardziej na świecie i jeżeli ona ma cierpieć to chce cierpieć razem z nią.-uśmiechnął się delikatnie.
-Ale ja mimo tego, że ta osoba często daje mi powody do tego bym powiedziała jej, że to koniec nie chcę by cierpiała.-chwyciłam go mocno za rękę.
-Powiedziałem to w złość przez tego dupka napisał to tylko po to żeby znowu się do ciebie zbliżyć wiem co mówię zawsze myślał, że jest najlepszy i każdą zaciągnie do łóżka a nie zniósł bym tego, że traktuje cię tylko jako laskę na gorszę dni.To, że jesteś sparaliżowana nic nie zmienia dla mnie najważniejsze jest to, że żyjesz i że mam cię przy sobie.-przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
Gdy trwaliśmy w tej chwili ktoś wszedł do łazienki myślałam, że to koniec emocji na dzisiejszy dzień jednak się myliłam.Nawet nie zdążyłam zareagować gdy Marco...
________________________________________________________________________________
Mamy 14 :D
Trudno nie mieć dobrego humoru gdy BVB wygrywa i wychodzi z pierwszego miejsca w grupie <3
To jest wręcz GRZECH! :D
Mam nadzieję, że piątek 13-nastego nie minął wam pod znakiem pecha ;>
Pozdrawiam was serdecznie ! <3
Bardzo proszę o opinię. Motywująą ! :*


sobota, 7 grudnia 2013

                                                                       ***
13.

Byłam cholernie wykończona nie zmrużyłam oka całą noc.Cały czas myślałam o tym co stało się wczoraj.Nie mogłam pojąć tego jak można być taką świnią i kogoś szantażować! Nie miałam siły wstać ale skutecznie pomógł mi w tym Marco.Na dzisiejszy upalny dzień zarzuciłam na siebie krótką zwiewną sukienkę i spięłam włosy w wysokiego kucyka.Gdy zeszłam na dół na stole czekało na mnie śniadanie chłopaków nie było ale dla mnie to nawet lepiej nie miałam ochoty z nikim gadać.Po śniadaniu postanowiłam wybrać się na spacer.Miałam nadzieję, że nawet nie zauważą że mnie nie ma bo zapomniałam zabrać ze sobą telefon.Spacerowałam podziwiając przyrodę było tutaj naprawdę genialnie piękne jezioro, piękny las który właśnie miałam okazję odkryć.Nie wiem co mnie podkusiło ale postanowiłam sobie trochę pośpiewać gdy byłam młodsza tata zapisał mnie na lekcje śpiewu twierdząc, że mam talent jednak ja wolałam zająć się rysunkiem i pisaniem.Miałam głupie wrażenie, że ktoś mnie śledzi rozejrzałam się dookoła ale nikogo nie widziałam jednak nadal słyszałam szelest.
-Może byś się pokazał tchórzu a nie ukrywał!-krzyknęłam głośno rozkładając ręce.
-Co się tak wściekasz złość piękności szkodzi.-i znowu ten szpetny uśmieszek.
-Możesz dać mi spokój co ja ci takie zrobiłam?-spytałam wymachując rękami.
-Po prostu jesteś za dobra dla takiego frajera jak Marco ze mną było by ci o wiele lepiej.-próbował mnie pocałować jednak gwałtownie odsunęłam się od niego.
-Frajera? Sam jesteś frajerem nie masz prawa o nim tak mówić! Ty uważasz się za jego przyjaciela jesteś śmieszny!-szybkim krokiem skierowałam się w drogę powrotną.
-Nie tak szybko.-chwycił mnie mocno za nadgarstek i przyparł do drzewa.
Nie mogłam się uwolnić z jego uścisku był zbyt silny szarpałam się ale nic to nie dawało.W moich oczach pojawiły się łzy zaczęłam krzyczeć by mnie puścił.
-Uspokój się, słyszysz.-puścił mnie i próbował jakoś uspokoić.Nie zważają na nic szybko uciekłam i udałam się w stronę domków.
Próbowałam jakoś się uspokoić jednak Marco znał mnie za dobrze.Wchodząc do domku nie obyło się bez pytań.
-Tosia?Co się stało, dlaczego płaczesz?-podszedł do mnie ocierając łzy z moich policzków.
-Nic po prostu tak mnie wzięło na wspomnienia i się rozkleiłam nic wielkiego.
-Tośka dobrze wiesz, że nie możesz żyć tym co było.-delikatnie gładził moje włosy.
-Wiem i nie zamierzam. Idę się na chwile położyć jestem zmęczona.
Byłam wykończona więc szybko udało mi się zasnąć.Nie miałam okazji długo pospać ze względu na głośne śmiechy dobiegające z dołu. Nie chciało mi się wstawać ale tak zaschło mi w gardle, że musiałam zajść po wodę.Na dole nikogo nie zastałam więc wzięłam szklankę z wodą i wyszłam na zewnątrz.Nie pomyliłam się wszyscy siedzieli w znakomitych nastrojach.
-Tośka chodź do nas!-machnął Łukasz ręką w moją stronę.
Uśmiechnęłam się szeroko i udałam w ich kierunku.Atmosfera była na prawdę genialna dawno tak się nie uśmiałam w końcu mogłam się odprężyć i nie myśleć o tym co się wydarzyło.Dzisiejszy dzień całkowicie
poświęciliśmy na odpoczynek no i przy okazji mogłam lepiej poznać chłopaków i wags. Koło godziny 17:00 wszyscy rozeszli się do swoich domków.Gdy weszłam do kuchni czekała mnie nie miła niespodzianka.
-Jak się czujesz?-podszedł do mnie.
-Nie powinno cię to interesować Tom zostaw mnie w spokoju!-założyłam ręce i oparłam się o blat kuchenny.
-Przepraszam nie wiedziałem, że tak zareagujesz poniosło mnie.Marco mi mówił co cię spotkało i ja na prawdę nie chciałem cię wystraszyć.-położył delikatnie rękę na moim ramieniu.
-To nie ma znaczenia.Nic ci nie zrobiłam a ty się musiałeś na mnie uwziąć? Jeżeli chcesz mi coś powiedzieć to powiedz mi to prosto w twarz.
-To co mówiłem w lesie było prawdą może mnie poniosło i nie powinienem mówić tak o Marco zwłaszcza, że jest moim przyjacielem, ale Tośka ja się w tobie zakochałem.-jego twarz była coraz bliżej.Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć byłam w szoku nie byłam pewna czy to co mówi jest szczere.Gdy chciałam go minąć on uniemożliwił mi to.
-Ja nie żartuje zakochałem się w tobie.Jesteś taka piękna.-gładził delikatnie mój policzek.
-Przepraszam cię ale ja nic do ciebie nie czuję kocham Marco i to się nie zmieni.-bez słowa udałam się do sypialni.
Nie docierało do mnie jeszcze to co się stało nie potrafiłam uwierzyć w żadne jego słowo. Jeżeli myśli, że uda mu się mnie uwieść i zniszczyć to co jest między mną a Marco to jest w wielkim błędzie.Nie tracąc czasu na przemyślenia wzięłam szybką kąpiel.Po odświeżeniu się narzuciłam na siebie ciepły szlafrok i szybko położyłam do łóżka.Przez wszystkie dzisiejsze wydarzenia nie byłam wstanie zasnąć więc postanowiłam trochę poczytać.Tak bardzo wkręciłam się w czytanie, że nie zauważyłam gdy drzwi do sypialni się otworzyły.
-Ten wyjazd miał być dla nas a jak na razie to nie mieliśmy okazji pobyć razem.-chwycił mnie mocno w pasie i pocałował w szyję.
-Jak to nie? Wczoraj byliśmy sami i teraz też jesteśmy...-popatrzyłam na niego pożądliwym wzrokiem.
Nie zwlekał długo rzucił książkę w kąt i zaczął mnie namiętnie całować.Jego ręce pieściły moje ciało wszystko toczyło się dobrze do pewnego momentu...
-Marco coś się stało?-spytałam zawiedziona.
-Kochasz mnie?-chwycił mocno moje dłonie i głęboko patrzył mi w oczy.
-Oczywiście, że tak jak możesz o to pytać? Wątpisz?
-Wiesz muszę mieć pewność skoro jest nas dwóch.-zamurowało mnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
-Chyba za dużo dzisiaj wypiłeś i coś ci się pomieszało idę do łazienki.
Gdy już myślałam, że udało mi się uciec poczułam mocne szarpnięcie i już po chwili on leżał na mnie wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści.
-Nie wiem o co ci chodzi!-szarpałam się mocno ale nic to nie dawało.
-Słyszałem twoją rozmowę z Tomem.-w tym momencie uwolnił mnie ze swojego uścisku i ciężko wzdychając usiadł na skraju łóżka. Wdziałam, że go to boli ale nie mogłam pozwolić na to by jakiś laluś zniszczył nasz związek.
-Marco posłuchaj jego słowa nic dla mnie nie znaczą ja kocham tylko ciebie i dobrze o tym wiesz.On to robi tylko po to aby rozbić nasz związek.-uklękłam przed nim i pocałowałam namiętnie w usta.
-Ale on jest moim przyjacielem, a przyjaciel takich rzeczy nie robi.Znamy się od kołyski zawsze mówiliśmy sobie co leży nam na sercu, a on po prostu chciał mi cię zabrać.Nie mogę tego pojąć jestem aż tak beznadziejny?
-Nie mów tak o sobie jesteś najwspanialszym człowiekiem na świecie. Zrobisz co chcesz ale moim zdaniem to nie jest prawdziwy przyjaciel nie warto się zamartwiać przez takiego dupka.Ja cię kocham i nigdy nie przestanę.Późno już jest chodź się położyć.
Jak powiedziałam tak zrobiłam jednak najpierw musiałam go zaprowadzić za rączkę do łóżka , przykryć, ucałować i z miłą chęcią zasnąć w jego ramionach.
Nawet dobrze się nie obudziłam a już coś się działo.Marco nie było obok mnie więc na pewno było w to coś zamieszany nie pomyliłam się i niestety było to najgorsze z najgorszych.Gdy zeszłam na dół między chłopakami toczyła się straszna kłótnia.Próbowałam ich jakoś uspokoić ale nic do nich nie docierało.
-Przestańcie się zachowywać jak dzieci obudzicie wszystkich dookoła!-stanęłam między nimi odpychając ich od siebie.
-No powiedź mu! Podobało ci się jestem lepszy od niego!-krzyczał do niego a ja nadal nie wiedziałam o co mu chodzi.
Gdy próbowała to wszystko ogarnąć Marco rzucił się na niego z pięściami nie zdążyłam się nawet odwrócić a już Tom leżał na ziem cały zakrwawiony.
-Marco przestań!-chwyciłam go w pasie i próbowałam odepchnąć jednak on był w jakimś amoku, byłam za słaba.
Na szczęście do środka w porę wszedł Mats i Nuri i szybko uspokoili Marco.Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Bałam się, że Tom powiedział mu coś w co by uwierzył.
-Marco...-chwyciłam go za ramię.
-Daj mi spokój! Puszczasz się z nim a mi mówisz, że mnie kochasz.Jesteś zwykłą dziwką!-wykrzyczał mi to prosto w twarz.
W moich oczach pojawiły się łzy nie mogłam pojąć jak on mógł mu w to uwierzyć?! Szybko wyszłam z domu i nie zastanawiając się biegłam przed siebie.Słyszałam głosy Nuriego i Matsa jednak w tym momencie miałam to gdzieś, chciałam być sama.Usiadłam na "naszej" huśtawce i ryczałam bez opamiętania wiedziałam, że go tracę, że udało mu się zniszczyć coś najważniejszego-zaufanie.Wszystko od nowa zaczęło się walić miało być pięknie a jak zwykle jest do dupy! Nie miałam nad czym się zastanawiać wróciłam do domku i nie czekając na nic zaczęłam się pakować jak dla mnie wyjazd się już zakończył.
-Tośka poczekaj dogadacie się jakoś.-zatrzymał mnie Mats widząc, że kieruje się z walizką w stronę wyjścia.
-Ale my nie mamy sobie nic do powiedzenia.Przepraszam za to zamieszanie bawcie się dobrze.-pocałowałam go w policzek i wyszłam z pomieszczenia.
Oddalając się od terenu usłyszałam jego głos nie interesowało mnie to nie miałam zamiaru z nim rozmawiać.Jednak nie dawał za wygraną stanął przede mną zatrzymując mnie.
-Przepraszam nie powinienem tak mówić za bardzo mnie poniosło, Tośka nie wyjeżdżaj!-złapał mnie mocno za ramiona.
-Nie obchodzi mnie to.Powiedziałeś to co chciałeś powiedzieć a ja to przyjmuję do wiadomości.-minęłam go obojętnie i udałam się dalej.
Zaczął za mną biegnąć więc też przyśpieszyłam tak zależało mi na tym aby dał mi spokój, że nie zauważyłam drogi a co gorsze nadjeżdżającego samochodu...
_________________________________________________________________________________
Chciałam serdecznie podziękować za nominacje! Nigdy bym się tego nie spodziewała w jak najszybszym czasie postaram się odpowiedzieć na pytania. :*
Dziękuje oczywiście za komentarze i tyle wyświetleń ponad 3000! :*
JESTEŚCIE WSPANIALI ! <3
Pozdrawiam i czekam na wasze opinię :*
Do miłego ! <3

wtorek, 3 grudnia 2013

                                                                          ***
12.

Nowy dzień zapowiadał się świetnie! Pogoda dopisywała co było bardzo ważne ponieważ wybieramy się dzisiaj nad rzekę niestety nie sami ale z chłopakami i pewnie z Wags ale z drugiej strony w końcu będę miała z kim się powygłupiać i pogadać o babskich sprawach.
-Skarbie wychodzę będę koło 14 bądź gotowa.-powiedział poprawiając swoją jak zawsze idealnie ułożoną fryzurę.
-Nie martw się dam radę. Tylko się nie spóźnij.-przytuliłam go mocno.
-Ej ! Fryzurę mi zniszczysz mała! Wiesz ile ją układałem?!-mówił oburzonym tonem odpychając mnie od siebie.
-Ty lepiej już idź lalusiu bo się spóźnisz.-pocałowałam go w policzek i poszłam się odświeżyć.
Gdy Marco w końcu poszedł na trening ja wzięłam się za ogarnięcie mieszkania i przygotowania do wycieczki.Kompletnie nie wiedziałam co mam zabrać zwłaszcza, że znajduję się tam podobno domek do wynajęcia a znając chłopaków będą chcieli tam zostać a w takim przypadku musiałabym wziąć ze sobą połowę swojej szafy.Punktualnie o 14 do domu wszedł Marco.
-Hej spakowana? 
-Prawie ale już kończę.-uśmiechnęłam się do niego.
-Ja idę się przebrać i możemy jechać a zapomniałbym pojedziemy z nami jeszcze Tom.
-Tom? Przecież to miała być wycieczka ale z chłopakami z klubu.
-Przeszkadza ci to ? Jeżeli chcesz możesz wziąć jakąś koleżankę ze sobą.-wzruszył ramionami.
-O wiesz dzięki ! Nie mogłeś mi powiedzieć wcześniej ? Zadzwoniłabym do Ady jak zawsze myślisz tylko o sobie!-powiedziałam z pretensjami.
-Ja ? Mogę to samo powiedzieć o tobie nikt ci nie bronił żebyś do niej zadzwoniła.
-Myślałam, że będzie nas za dużo a i tak dobrze pamiętasz, że się ciebie pytałam!-krzyczałam na całe mieszkanie.
-Nie mam zamiaru się z tobą kłócić.-pocałował mnie w czoło tak jakby się nic nie stało.
-Tak? Ja nie mam zamiaru z tobą i tym twoim Tomem jechać!-wzięłam walizkę i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami.
Oczywiście nie miałam zamiaru przez nich tracić wyjazdu więc zadzwoniłam do Ewy Piszczek z nadzieją, że mnie przygarnie.
-O hej Tosia jesteście już gotowi?
-Tak ale wiesz mam małą prośbę mogłabym jechać z wami z tego co wiem to macie wolne miejsce.
-Jasne a coś się stało? Marco nie jedzie?-spytała zdziwiona.
-Nie po prostu nie mam ochoty z nim jechać długo by opowiadać.-westchnęłam ciężko.
-Ok będziemy za 10 minut.
Cieszyłam się, że nie będę musiała z nimi jechać nic nie mam do Toma ale jak on mógł ! On myśli, że ja nie mam znajomych, że całe życie będę sama w czterech ścianach? Grubo się pomylił.
W końcu pod dom podjechał Łukasz spakował mój bagaż i zaprosił do samochodu.
-Hej wszystkim!-krzyknęłam na cały samochód.
Nie obyło się oczywiście bez pytań o to dlaczego nie jadę z Marco ale jakoś z nich wybrnęłam.W samochodzie panowała świetna atmosfera było dużo śmiechu zwłaszcza w tedy gdy Łukasz z Kubą zaczęli śpiewać oczywiście nie chciałyśmy być z dziewczynami gorsze więc się przyłączyłyśmy.Po jakiś 2 godzinach byliśmy na miejscu nie mogłam wydusić z siebie słowa oczywiście przez piękny krajobraz ale także prze ból gardła po 2 godzinnym karaoke.
-Jak zwykle ostatni.-powiedział uśmiechając się Marco.
-Nam się nie śpieszyło nie miało do kogo.-uśmiechnęłam się cynicznie.
Gdy wszyscy już byli musieliśmy wybrać domki dokładnie były 4 więc 4 osoby w jednym.
-No to tak w 1 Kuba i Piszczu, w 2 Lewy i Kevin, w 3 Nuri i Mats no i w 4 ja, Tosia i Tom.-przydzielił wszystkim klucze.
Wszyscy rozeszli się do swoich domków ale ja nie miałam takiego zamiaru.
-Tośka co jest? -złapał mnie za rękę.
-Może ja nie chce mieszkać z tobą? Nie pomyślałeś o tym?-wyrwałam swoją rękę z jego uścisku.
-Nie zachowuj się jak dziecko.Przepraszam za tamto poniosło mnie, wiem zachowałem się jak gówniarz ale nie chce żebyśmy psuli sobie ten wyjazd.-pocałował mnie delikatnie w usta.
-Też nie chcę. Nawet nie zadzwoniłeś do mnie jak wyszłam z domu.
-Dzwoniłem ale Piszczu mi napisał SMSa, że jesteś z nimi uwierz mi kamień spadł mi z serca mała.
-Przepraszam kocham cię.-przytuliłam go mocno i pocałowałam.
Po jakiś 15 minutach wszyscy byliśmy rozpakowani. Nie było ani chwili na odpoczynek ponieważ chłopcy już chcieli iść nad rzekę "bo jest ładna pogoda".Jak żyję zachowywali się jak małe dzieci a nawet gorzej.Razem z dziewczynami rozłożyłyśmy koce by się trochę poopalać.Chłopcy poszli popływać przyłączyłabym się ale niestety nie potrafię pływać.Leniuchowaliśmy z jakieś 2 godziny ale wszyscy zrobili się głodni więc postanowiliśmy wracać.Wszystkie poszłyśmy się przebrać a o dziwo chłopcy poszli zrobić obiad.Jak na złość zapomniałam wziąć ubrań z salonu więc musiałam po nie zajść.
-Tośka?
-Boże kochany! Tom co ty tutaj robisz miałeś być z chłopakami!-szybko wskoczyłam za kanapę ze względu na to, że byłam w samej bieliźnie.
-No tak... ale wysłano mnie po ryż.-cały czas pożerał mnie wzrokiem.
Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-To ja już idę a i jeszcze jedno ładny tyłeczek.-uśmiechnął się zadziornie.
Palant! Dobrze, że nie przyszedł Marco bo było by bardzo niezręcznie.Gdy udało mi się ochłonąć włączyłam laptopa i serfowałam po internecie przy okazji popisałam z Adą.
-Tośka obiad!-wołał mnie Marco.
-Idę!-pożegnałam się z Adą i wyłączyłam laptopa.
Muszę powiedzieć, że obiad był pyszny ale trudno było mi się na nim skupić.Chciałam jak najszybciej odejść od stołu, a to z tego powodu, że cały czas czułam na sobie jego wzrok, wzrok seryjnego gwałciciela.Przerażał mnie!
Po obiedzie do wieczora spędziliśmy czas w miłej atmosferze.
-Chodź ze mną.-szeptając do ucha pociągnął mnie za sobą Marco.
-Gdzie ty mnie prowadzisz?-spytałam zdezorientowana.
Nie usłyszałam jednak odpowiedzi.Cholernie się bałam bo było już ciemno a ja nie znoszę ciemności.
-Już jesteśmy.
Moim oczom ukazała się piękna oświetlona dolina, była cudowna. Na pięknych kolorowych drzewach kwitły owoce a obok nich rosły różnorodne rodzaje kwiatów jednak największego uroku temu miejscu dawał niewielki staw w którym pływały piękne białe łabędzie dokładnie dwa.
-Marco tu jest przepięknie!-przytuliłam go mocno.
-Ciesze się, że ci się podoba chciałem ci jakoś wynagrodzić te kłótnie które między nami były.-pocałował delikatnie moją dłoń.
-Było minęło nie myśl o tym.Ja też cię przepraszam byłam nieznośna.-uśmiechnęliśmy się obydwaj.
Stwierdziliśmy, że nie będziemy stać.Usiedliśmy na pięknej drewnianej huśtawce która zwisała z ogromnego drzewa.
-Czuje się jak w bajce.-z mojej twarzy nie schodził uśmiech.
-Czyli ty jesteś piękną księżniczką a ja przystojnym księciem który kocha księżniczkę całym swoim sercem i nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić.-chwycił mocno moją dłoń.
-Ten przystojny książę jest najwspanialszym człowiekiem na świecie.On dał księżniczce nowe życie, nowy lepszy świat i za to kocha go najbardziej i także nie pozwoli nigdy nikomu go skrzywdzić, nigdy.-po moim policzku spływała ogromna łza wielkiego szczęścia.
-Tośka nie wyobrażam sobie życia bez ciebie jesteś dla mnie najważniejsza jesteś moim szczęściem.Gdy kiedyś cię obrażę, skrzywdzę albo co gorsza powiem, że z nami koniec walnij mnie mocno w ryj i nie odchodź.-trzymał mnie za rękę najmocniej jak potrafił.
-Głupek! Jeżeli ja coś takie zrobię zrób to samo uderz nie krępuj się.-śmialiśmy się i ryczeliśmy na zmianę.
-Na zawsze razem.-oparł swoje czoło na moim.
-Na zawszę...-chwyciliśmy się za ręce.
Nasze usta stały się jednością, namiętnie pieściły się nawzajem.Po moich policzkach płynęło coraz więcej łez Marco ocierał je ale bezskutecznie.Całował mnie tak delikatnie tak idealnie jakby chciał mi tym powiedzieć, że mnie kocha i nic tego nie zmieni.
-Muszę ci o czymś powiedzieć.-przerwałam nasz pocałunek.
-No słucham.-czekał na to co chce mu powiedzieć.Po chwili zastanowienia zrezygnowałam z tego pomysłu.
-Już nic, musimy wracać będą się martwić.-mówiłam rozmarzonym głosem.
-Nawet nie zauważą, że nas nie ma.-mówił całując mnie.
Niestety to co dobre szybko się kończy, wszystko zepsuć musiał telefon Marco.
-Kto dzwonił?
-Tom chciał wiedzieć gdzie jesteśmy.-odgarniał moje włosy.
-Tom? Niech się lepiej martwi o siebie.-wstałam gwałtownie z huśtawki i ruszyłam w stronę domków.
-Co się stało? Przecież dobrze dogadywaliście się na imprezie chyba, że się pomyliłem.-zatrzymał mnie.
-Tak ale zaczyna mnie irytować myślałam, że będziemy sami w mieszkaniu.-chwyciłam go za koszulkę.
-Wiesz zawsze może spać na dworze.-uśmiechnął się i pocałował mnie.
Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu.Marco przygotowywał herbatę a ja postanowiłam wziąć kąpiel.Jak na razie na szczęście nie napotkałam Toma. Gorąca woda już na mnie czekała ściągnęłam szlafrok i szybko
wskoczyłam do wanny.Zamknęłam oczy i relaksowałam się, w pewnej chwili poczułam czyjeś ręce na swoich udach.
-Marco przestań to łaskocze.-chichocząc chwyciłam jego rękę.
-Widzisz potrafię ci jednak sprawić przyjemność.
Gdy otworzyłam oczy przestraszyłam się i jak najszybciej się odsunęłam. Moje serce biło jak oszalałe.
-Ty jesteś nienormalny ! Pomacaj sobie ale wiesz co !
-Oj co się złościsz przecież ci się podobało-zaczął się do mnie zbliżać.
-Wal się pieprzony zboczeńcu!-centralnie chlusnęłam mu wodą w twarz.
Bez zastanowienia wyszłam z wanny owinęłam się ręcznikiem i zamknęłam w sypialni.Ubierając się usłyszałam pukanie do drzwi.
-Odwal się ode mnie! Nie będzie ci tak wesoło gdy dowie się Marco!
-No wiesz nie radziłbym ci w każdej chwili mogę powiedzieć, że to ty mnie podrywałaś.-zaśmiał się bezczelnie.
Nie wiedziałam co mam zrobić jak on mógł mnie szantażować? Nie miał prawa! Musiała się szybko uspokoić żeby Marco nic nie zauważył.Ubrałam się i zeszłam jakby nigdy nic na dół.Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
-Proszę.-podał mi herbatę z uśmiechem na twarzy.
W ogóle nie mogłam się skupić na filmie miałam tylko nadzieję, że tutaj nie przyjdzie.Nie zniosłabym jego widoku.
-Skarbie coś się stało?-objął mnie mocno.
-Nie, nic po prostu się zamyśliłam.-pocałowałam go w policzek i mocno wtuliła.
Marco?
-Tak mała.-chwycił mój podbródek.
-Ufasz mi ?-patrzyłam mu prosto w oczy.
-Jasne skarbie, czy coś cię trapi? Wiesz, że zawsze możesz mi powiedzieć.
-Chodzi o Toma, bo on mnie...
-Hej ludzie! Co jest można się przyłączyć.-wszedł sobie jakby nigdy nic.
-Jasne siadaj to co chciałaś mi powiedzieć?-złapał mnie za rękę.
-Już nic...
_____________________________________________________________________________
Nie mogłam wytrzymać i musiałam dodać ! :D
Dziękuje za pozytywne i naprawdę motywujące komentarze aż ma się przyjemność coś napisać :*
Liczę na wasze dalsze opinie :*
Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie i będziecie interesować się dalszymi wydarzeniami dziejącymi się na tym blogu. :*
Pozdrowionka <3