***
15.
Co ja miałam zrobić ? Mogłam tylko patrzyć na to co się działo i modlić się żeby Marco się opanował.
-Marco przestań! Proszę cie!-krzyczałam rozpaczliwym głosem jednak on był w jakimś amoku nic do niego nie docierało.
Obydwaj wpadli w jakiś szał tak jakby chcieli wygarnąć sobie wszystko co leżało im na sercu.Moje krzyki w końcu zaczęły docierać do Marco który widząc zmasakrowaną twarz Toma postanowił odpuścić.Cieszyłam się że posłucham mnie jednak Tom nie zamierzał odpuścić wymierzył ostatni cios który był tragiczny w skutkach.Marco bezwładnie opadając na ziemię uderzył głową o kant szuflady.W jednym momencie na podłodze pojawiła się kałuża krwi.
-Coś ty zrobił ! Dzwoń po pogotowie już!
Udało mi się doczołgać do Marco bałam się, że to już koniec, że go straciłam.Próbowałam go jakoś obudzić jednak to nic nie dawało.Po jakiś 10 minutach na miejscu było pogotowie próbowałam nie dopuszczać do siebie myśli, że on się nie obudzi pielęgniarka mówiła do mnie ale ja nic z tego nie rozumiałam zdołałam wydusić tylko to by go ratowali.Siedziałam w głuchym domu czekając aż ktoś mi pomoże a jak zwykle ten tchórz uciekł.
-Tosia gdzie jesteś?-to było jak zbawienie, głos ojca.
-Na górze proszę cię pomóż mi!-krzyczałam by mnie usłyszał.
Nie musiałam długo czekać a tata stanął osłupiony w łazience.
-Tośka co tu się stało coś ty zrobiła?!-objął mnie sprawdzając czy nie zrobiłam sobie krzywdy.
-Tu nie chodzi o mnie tylko o Marco.Proszę cię zabierz mnie do szpitala później ci wszystko wyjaśnię.
Nie dopytując się o nic tata szybko zawiózł mnie do szpitala.Czekałam na korytarzu modląc się o to by wszystko było dobrze.Wszyscy dookoła biegali a ja nie mogłam się nawet dowiedzieć czy żyje.
-Przepraszam pani jest jakąś rodziną dla rannego.-ni zowąd usłyszałam głos lekarza.
-Tak znaczy jestem jego dziewczyną, co z nim?-pytałam ocierając łzy.
-Jest w śpiączce ale proszę się nie martwić to w celach zachowawczych nie chcemy ryzykować.-uspokajał mnie lekarz.
-Dziękuję za informacje.
Przytuliłam się do ojca z nadzieją, że to wszytko to tylko zły sen.Pozostaje mi tylko czekać i modlić się by obudził się jak najszybciej.
2 tygodnie minęły szybciej niż mogłam się tego spodziewać.Byłam kompletnie rozbita zastanawiałam się jak to możliwe by na jedną osobę spadło tyle nieszczęścia i dlaczego dotyka to moich najbliższych.W końcu przestałam się użalać nad swoim beznadziejnym życiem ale za to użalam się nad jego życiem które jest o wiele bardziej warte od mojego.
-Ej nie myśl tyle jedziemy !-krzyknął do mnie tata.
Jedynym plusem w tej całej historii jest to, że moje relacje z ojcem bardzo się poprawiły mogę teraz polegać tylko na nim a on na mnie. Camila z Katie wyjechały na tydzień więc musieliśmy radzić sobie sami.W drodze do szpitala miałam okazję porozmawiać z tatą o wielu rzeczach aż tak wielu, że nie zauważyłam gdy podjechaliśmy pod szpital.Nie zdążyliśmy dobrze wejść na piętro a już coś się działo.
-O witaj Tosiu co taka ponura powinnaś się cieszyć tak dobrymi wieściami.-na korytarzy zaczepiła mnie znajoma ojca pielęgniarka która zajmuje się Marco.
-Ale o co chodzi ?-spytałam zdezorientowana.
-Marco się obudził !-powiedziała szeroko uśmiechając się do mnie.
Na mojej twarzy od razu zagościł szeroki uśmiech nie musiałam nawet prosić a już znalazłam się pod jego salą.W środku było dużo osób myślałam, że to dziennikarze jednak się pomyliłam była to jego rodzina.
Nie zastanawiając się długo wjechałam na salę. Czułam na sobie te wszystkie spojrzenia ale raczej nie chodziło o wózek a o to że jakaś obca dziewczyna bez żadnego powodu wparowała na salę.
-Przepraszam a pani to kto?-usłyszałam głos starszej kobiety.
-To ja przepraszam nie powinnam tak wchodzić bez uprzedzenia ja jestem Tosia dziewczyna Marco.-uśmiechnęłam się do niego delikatnie jednak on tego nie odwzajemniłam.
-Yyy dziewczyna? Sorry ale nie znam cię jeżeli chodzi ci o zdjęcie to mogłaś zapytać.-w ogóle nie patrzył na mnie tak jak kiedyś.
-Co ? Nie pamiętasz mnie ?-spytałam łamiącym się głosem.
-Nie za bardzo, przykro mi.-wzruszył ramionami.
Nie wytrzymałam tego i jak najszybciej uciekłam. Moje serce pękało na miliony kawałków w tym momencie zapomniałam o wszystkim nawet o tym, że nie moje nogi są bezwładne.Szybkim ruchem wstałam z wózka niestety zakończyło się to bolesnym upadkiem.Widząc to szybko podbiegł do mnie tata.
-Tosiu co się stało?-spytał zmartwiony.
-On mnie nie pamięta! Rozumiesz nie pamięta!-mówiłam zapłakanym, łamliwym głosem.
-Pojedziemy do domu i porozmawiamy.-objął mnie mocno i przeniósł na wózek.
Przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa nadal nie mogłam otrząsnąć się po tym co się wydarzyło a tata nawet nie wiedział co ma powiedzieć.Po przyjeździe do domu nie czekając na nic udałam się do kuchni czekając aż ojciec wszystko mi wyjaśni.
-Możesz mi teraz wszystko wyjaśnić?-patrzyłam na niego z pretensjami.
-Skarbie nie bądź na mnie zła.Wiedziałem co się stało ale nie chciałem cię martwić.
-Aha czyli myślałeś, że nie pójdę do niego?! Jak mogłeś mi nie powiedzieć wyszłam tylko na idiotkę przed jego rodziną!
I dlaczego ich pamięta a mnie nie?-spytałam ostatnim tchem.
-Tosiu, Marco ma tak zwany zanik pamięci punktowej czyli nie pamięta osób lub osoby którą widział jako ostatnią czyli ciebie.-uklęknął przede mną wiedząc, że za chwilę mogę wybuchnąć jednak ja nie miałam na to siły.
Nic nie mówiąc skierowałam się na piętro.Zakryłam głowę poduszką i chciałam jak najszybciej zasnąć a najlepiej w ogóle się nie obudzić.Jednak dźwięk telefonu zmusił mnie do jakiegokolwiek ruchu.
-Halo?-powiedziałam zachrypniętym głosem.
-Tośka to ty? Chora jesteś czy co?
-Ada? No tak trochę się przeziębiłam wiesz zbliża się zima.-nie miałam wyjścia musiałam skłamać wiedziałam, że nie powinnam na każdy kroku jej okłamywać ale nie miałam sił na nic innego.
-No tak, a co tam u ciebie? Jak rehabilitacja?
-A wszystko w porządku jest ciężko ale daję radę.-roześmiałyśmy się lekko.
-Jak tam Marco? Muszę was kiedyś odwiedzić.-gdy usłyszałam to pytanie gwałtownie poryczałam się ale musiałam się opanować bo nie chciałam by Ada się czegoś domyśliła.
-U niego wszystko w porządku wiesz same treningi.-próbowałam jakoś odbiec od tego tematu.
-No właśnie mam za 20 minut trening więc zadzwonię później trzymaj się ciepło i jakby coś się działo to dzwoń.Całuski skarbie.
Myślałam, że gorzej nie może być jednak telefon od Ady załamał mnie kompletnie.Przypomniały mi się wszystkie nasze wspólne chwilę gdy mogłam jej się o wszystkim wygadać a ona zawsze mi pomagała, poradziła.Niestety teraz nie stać mnie na taką szczerość nie mam sił by powiedzieć jej o wszystkim co się wydarzyło.To co wydarzyło się przez te parę miesięcy nadawało by się na świetny dramat.Zastanawiam się co zrobiłam takiego, że los mnie tak każe ja po prostu nie zasłużyłam na to.Chwyciłam mocno zdjęcie które leżało na komodzie był na nim on- ten który jako jedyny podjął się tego bym w końcu mogła normalnie żyć bez zmartwień, bez żalu jednak chyba nie było nam dane być razem.Nie zasłużyłam na niego i na uczucie jakim mnie obdarzył. Chciałam by ten dzień zakończył się jak najszybciej. Nie pozostało mi nic innego jak zamknąć oczy i próbować chociaż na minutę uciec od tego wszystkiego.
_________________________________________________________________________
Eeeh Borussia...
Szkoda słów ale nie ma co sobie psuć ŚWIĄT !
A ja wam kochane z całego serducha życzę miłych, spokojnych i rodzinnych ŚWIĄT ! <3
No i oczywiście wymarzonych prezentów pod choinką :*
Do zobaczenia <3
Merry Christmas Everyone ! <3
rozdział super
OdpowiedzUsuńwesołych i zapraszam do mnie na nowy rozdział :) http://w-swieciewyobrazni.blogspot.com/2013/12/rozdzia-16.html
Rozdział jest przecudowny , a tło .. Mmmm ♥
OdpowiedzUsuńJa też życzę Tobie spokojnych świąt w gronie rodzinnym ;*
Buziaki ;3
Nie mogę dostać się na zakładkę Liebster Awards . Nie wiem co się dzieje , buziaki ;*
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też nie mogę. Pewnie jakiś błąd. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Tosi, naprawdę. Ja osobiście myślałam że się wszystko ułoży. Że będą razem szczęśliwi?(tzn. może Tośka byłaby nie szczęśliwa po jeździ na wózku)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do sb na jedenastkę:
serce-nie-sluga-ms.blogspot.com