Łączna liczba wyświetleń

piątek, 13 grudnia 2013

                                                                          ***
14.

Miałam taki piękny sen nic mnie nie bolało wszystko było takie inne, lepsze.Nie musiałam się martwić o to co się może stać bo wiedziałam, że zawsze będzie dobrze, ale niestety był to tylko sen.
Chyba się budzi.-słyszałam czyiś głos.
Moje powieki ciężko i leniwie zaczęły się podnosić.
-Gdzie ja jestem?-spytałam słabym zachrypniętym głosem.
-W szpitalu skarbie.-chwycił mnie za rękę.
-Tata? Co ty robisz w naszym domku?-rozglądałam się po całym pomieszczeniu z nadzieją, że przypomnę sobie cokolwiek.
-Tosiu nie jesteś w domku jesteś w szpitalu miałaś wypadek.Byłaś w śpiączce przez 2 tygodnie.-jeszcze nie docierało do mnie to co mówił tata nie czułam się na siłach by to wszystko sobie poukładać.
Czułam się strasznie zmęczona więc nawet nie wiem kiedy zasnęłam tracąc kontakt ze wszystkimi.Obudziłam się rano w trochę lepszym stanie. Było dla mnie bardzo dziwne to, że jestem w szpitalu jednak przypomniałam sobie słowa taty i wszystko zaczęło układać się w całość.Gdy odwróciłam głowę ogarnęło mnie zdziwienie. Na krześle spał Marco był taki blady, słaby nie wiedziałam co tutaj robi skoro się pokłóciliśmy z tego co pamiętam.
-Tosia jak się czujesz?-usłyszałam przejęty głos Camili.
-Wszystko dobrze jednak chciałabym się dowiedzieć dokładnie co się stało.
W tym momencie obudził się Marco widziałam w jego oczach szczęście i wzruszenie nie będę ukrywa czułam to samo.Nie spostrzegłam nawet kiedy Camila wyszła w tym momencie byliśmy sam na sam.
-Może ty mi powiesz co się stało?
-Chyba nie mam wyjścia.Miałaś poważny wypadek wtedy gdy uciekałaś potrącił cię samochód. Byłaś w śpiączce przez 2 tygodnie wczoraj się wybudziłaś. W związku z tym masz 4 złamane żebra, wstrząs mózgu, złamane 3 palce i liczne zadrapania i siniaki.-patrzyłam na niego uśmiechając się.
-To chyba nie najgorzej.-zaśmiałam się
Naszą rozmowę przerwał lekarz jednak nie chciał rozmawiać ze mną tylko z Marco. Znudziło mi się czekanie a właśnie bardzo chciało mi się do łazienki. Nie czekając postanowiłam iść sama. Gdy wstałam z łóżka nie miałam jak się wyratować i upadłam na podłogę.Przeraziłam się moje nogi były bezwładne nie mogłam nimi ruszać, nie wiedziałam co się dzieje.W moich oczach pojawiły się łzy zaczęłam panikować.Nie musiałam długo czekać a do sali wbiegł Marco i tata.Patrzyłam na nich z nadzieją, że powiedzą mi co się stało jednak ich twarze wskazywały strach i przerażenie.Po chwilowym paraliżu podeszli do mnie i pomogli pozbierać się z podłogi.
-Co mi się stało?! Dlaczego nie czuję nóg?-pytałam ze łzami w oczach.
-Skarbie, nie wiem jak mam ci to powiedzieć ale jesteś sparaliżowana.-chciał mnie przytulić jednak ja szybko się odsunęłam.
-Nie! To jest niemożliwe! Dlaczego mnie okłamujecie!-krzyczałam na całą salę chcieli mnie uspokoić jednak ja nie potrafiłam po tym co usłyszałam.
-Tosia uspokój się daj nam coś powiedzieć.-próbował mnie uspokoić Marco.
-Wyjdźcie stąd ! Nie chce was widzieć !-krzyczałam do nich zapłakana nie mogłam pogodzić się z tym co usłyszałam.Nie musiałam długo czekać a byłam sama i tak mogło już zostać.

Po męczącym tygodniu w szpitalu w końcu mogłam wrócić do domu.Nadal nie mogłam pozbierać się po tym co się stało czułam, że straciłam coś najważniejszego i nie były to nogi a wiara.Wiara w to, że jeszcze będzie dobrze wszyscy mi to powtarzają, ale kogo chcą oszukać oni sami w to nie wierzą a ja ma uwierzyć? Dla mnie coś się skończyło coś co było piękne i pewnie już nie wróci nigdy.
-Tak dobrze?-zapytał tata poprawiając poduszkę.
-Przecież i tak nie czuje nóg więc co to za różnica a no może taka, że będę tu leżeć do pieprzonej śmierci.-mówiłam obojętnie wbijając wzrok w bezwładne kończyny.
-Skarbie przecież lekarz powiedział, że jest szansa musisz wierzyć.-ocierał moje łzy.
-Mogę zostać sama, proszę.
-Jasne jakby coś jestem na dole.-pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Gdy zapanowała cisza z moich oczu popłynęły łzy. Telefon cały czas dzwonił i wiedziałam, że jest to on ale nie chciałam go widzieć a raczej żeby on widział mnie w takim stanie.Nie wiem nawet kiedy udało mi się zasnąć przez te 2 tygodnie praktycznie nie zmrużyłam oka nie potrafiłam tak po prostu zasnąć i zapomnieć o tym co się stało.Po przebudzeniu czekało mnie kolejne zaskoczenie. Na fotelu siedział jak zwykle czarujący ale i zmartwiony Marco.
-Co ty tutaj robisz?-spytałam otwierając powoli oczy.
-Chciałem zobaczyć jak się czujesz malutka.-klęcząc przede mną gładził moje policzki.
-Jak widzisz bez zmian nie ozdrowiałam jakimś cudem.
-Tośka musimy zmienić twoje podejście czyli zrobimy małą wycieczkę.-nim spostrzegłam się byłam już w jego ramionach.
-No dobra ale nie każ mi brać tego wózka posiedzę w samochodzie.
-Co tylko twoja dusza zapragnę.-złoży pocałunek na moich ustach.
Siedząc w samochodzie zastanawiałam się gdzie Marco mnie zabiera zawsze uwielbiałam te jego wycieczki ale teraz nie miałam zbytnio ochoty na jakiekolwiek wychodzenie z domu.
-Jesteśmy na miejscu.-wziął mnie na ręce.
-Ok ale możesz zdjąć mi tą opaskę!
-Poczekaj cierpliwie przecież muszę cię tam doprowadzić.
Byłam mocno zniecierpliwiona tym co Marco wykombinował jego pomysły czasami są lekko walnięte.
-No to już!
Gdy ściągnął opaskę zastygnąłem bez ruchu z moich oczu popłynęły łzy wzruszenia.
-Wiem, że ogółem to miejsce zawsze będzie dla ciebie złym wspomnieniem jednak tu gdzie jesteśmy były same piękne chwilę spędzone z tobą. Tosiu ja przepraszam za wszystko to moja wina gdybym się tak nie zachował nigdy byś nie miała tego wypadku a co gorsze to, że cię nie zatrzymałem. Jestem tchórzem wybacz mi.-Siedząc na tej pamiętnej huśtawce wpatrywałam się w jego przepełnione żalem i bólem niezastawiający się chwyciłam go mocno za rękę i otarłam łzy z policzka.
-To nie jest i nigdy nie będzie twoja wina, mogłam patrzyć co robię zasłużyłam na to. Dziękuje ci za to, że mnie tutaj przywiozłeś wszystkie piękne wspomnienia z tamtego wieczoru wróciły i twoje słowa. Jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie. Kocham cię!-pocałowałam go namiętnie.
-Wiesz gdy mówiłem te słowa nie myślałem tak po prostu jak go zobaczyłem obok ciebie jak cię obściskuje to aż się we mnie zagotowało! Nie sądziłem, że przyjaciel może zrobić coś takiego gdybym to wiedział  to jeszcze przed wyjazdem obiłbym mu gębę.
-Przestań to i tak by nic nie dało.Muszę żyć dalej chociaż nie będzie to najłatwiejsze ale mam nadzieję, że mi pomożesz bo bez ciebie nie mam ochoty na walkę z tym.Pomożesz?-patrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
-Głupie pytanie oczywiście, że tak a co więcej obiecuje ci, że postawie cię na nogi.-pocałował moje bezwładne kończyny.
-Chciałabym w to wierzyć.Zimno mi możemy wracać?-wyciągnęłam ręce w jego kierunku.
Po powrocie Marco niestety musiał jechać na trening prosiłam go by został ale zbliżała się przerwa świąteczna więc chłopcy musieli poświęcić więcej czasu na treningi by wyjść z dobrym wynikiem na rundę wiosenną.Nie miałam zbytnio pomysłu na zabicie czasu więc po dłuższej nieobecności postanowiłam sprawdzić Facebooka.Było aż 7 wiadomości.Byłam w lekkim szoku bo były to wiadomości od znajomych z klasy tych z którymi spędziłam tamten pechowy wieczór.Wszyscy życzyli mi powrotu do zdrowia i czekali na kolejne spotkanie zastanawiałam się tylko skąd oni to wiedzą ale na drugie ucieszyłam się, że nie jest im obojętny mój los. Jednak było to pięć wiadomości więc zostały mi jeszcze dwie. Ada tego mogłam się spodziewać była to naprawdę długa wiadomość na temat tego dlaczego nie powiedziałam jej co mi się przydarzyło. Wiedziałam że rozmowa z nią nie będzie należała do najłatwiejszych więc wolałam zostawić to na później. Ostatnia wiadomość na prawdę wprawiła mnie w osłupienie była ona od Toma nie miałam ochoty jej czytać jednak ciekawość była o wiele silniejsza.
,, Nie wiem co mam ci napisać bo i tak wszystko będzie brzmiało tak samo idiotycznie i bez sensu.Jestem tchórzem pisząc to do ciebie na jakimś beznadziejnym portalu ale nie potrafię spojrzeć tobie ani Marco prosto w oczy dobrze wiem, że to co się stało jest moją winą.Żyję z pieprzonym poczuciem winy, że zraniłem ciebie i swojego przyjaciela.Gdybyś spytała mnie dlaczego to zrobiłem dlaczego chciałem cię uwieść nie potrafiłbym ci na to odpowiedzieć. Może dlatego, że moje życie posypało się i nie miałem na kim tego wyładować? Sam nie wiem i przez to będę żył z poczuciem winy i wstydu do końca życia.Mogę tylko napisać przepraszam Tosiu.  ~Tom
Siedziałam z jakieś 15 minut bez jakiegokolwiek znaku życia nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek do mnie napiszę.Sądziłam, że chodziło mu właśnie o rozbicie naszego związku jednak najwyraźniej tak nie było.Czuję do niego ogromny żal i nie wiem czy będę umiała mu wybaczył to co się stało ale najpierw czy tego chcę czy nie będę zmuszona porozmawiać z Marco a wiem, że nie będzie to łatwe chcę by chociaż to przeczytał i zrozumiał, że nie może żyć do końca życia z postanowieniem ''gdy go zobaczę to zabije''. Resztę dnia spędziłam bijąc się z myślami co zrobić wolałam żeby do mnie nie napisał nie miałam bym chociaż takiego problemu.Byłam sama w domu więc postanowiłam zadzwonić do Marco nie mogłam dłużej czekać.
-No hej Tosia coś się stało ?-spytał przejęty.
-Nie tylko mógłbyś przyjechać musimy porozmawiać to ważne.
-Ok będę za 20 minut.
Nigdy wcześniej się tak nie denerwowałam pewnie dlatego, że jest to pierwsza poważna rozmowa z Marco i nie wiem jak może zareagować.
-Już jestem co się stało i w ogóle co ty robisz sama w mieszkaniu?
-Przecież się nie zabije.Możesz usiąść muszę ci coś pokazać.-po tym jak Marco usiadł pokazałam mu wiadomość.
Widziałam w jego oczach zdumienie ale także wielką złość.W tym momencie zrozumiałam że mogłam zachować to dla siebie...
-Jeżeli myślisz, że te jego wypociny mnie przekonają do tego by się pogodzić to rozczaruje cię ale nie!
-Ale Marco nie możesz całe życie żyć w takim przekonaniu ja nie każe ci się z nim godzić ale chociaż odpuść sobie tą złość.
-Chyba żartujesz to on cię doprowadził do tego stanu a ty chcesz mu wybaczyć.Chyba z nóg przerzuciło ci się na głowę.
Najwyraźniej rozbawiło go szydzenie ze mnie jednak mnie to zabolało. Nie sądziłam, że może mi coś takiego powiedzieć.Z moich oczu popłynęły gorzkie łzy widząc to uświadomił sobie, że powiedział o jedno zdanie za dużo.Chciał mnie przytulić jednak nie wytrzymałam i dałam mu w twarz jednak nie zraziło go to.
-Tosiu przepraszam to nie miało tak zabrzmieć.-nie miałam zamiaru tego słuchać.
-Wiesz gdybym mogła to wyszłabym stąd trzaskając drzwiami jednak kurwa nie mogę bo jestem sparaliżowana! Po co w ogóle tutaj jesteś skoro jestem dla ciebie ciężarem miałbyś chociaż jaja i powiedziałbyś mi to prosto w twarz.Wyjdź stąd i daj mi spokój!
Chciał coś powiedzieć jednak zrezygnował i wyszedł bez słowa.Siedziałam w ciszy zastanawiając się czy ktokolwiek przejmuje się moim beznadziejnym losem.Chciałam zejść na dół ale nigdzie nie było wózka nie miałam zamiaru marnować czasu więc postanowiłam zrobić to o własnych siłach.Było to piekielnie trudne zwłaszcza gdy czujesz jakby twoje nogi ważyły z tone. Nie wiem jak ale udało mi się ześlizgnąć z łóżka i doczołgać do drzwi.Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie. Nie potrafiłam nawet otworzyć drzwi a co dopiero zejść na dół.Jakoś udało mi się zmotywować ale nie udałam się w stronę kuchni a do łazienki wyciągnęłam z najniżej położonej szuflady żyletki i oparłam się o ścianę.Musiałam zdecydować czy zrobić to czy żyć ze świadomością, że do końca życie będę na łasce ojca.Nie był to zbyt trudny wybór.Nie zastanawiając się dłużej zrobiłam głębokie cięcie.Zamknęłam oczy próbując zasnąć jednak coś mi przerwało, a raczej ktoś.Oparł się o ścianę siadając obok mnie nie mówiąc nic wziął żyletkę i zrobił głębokie cięcie chwyciłam jego rękę by nie krzywdził się.
-Wiesz też mam problem jak ty też mi się wszystko sypię bo czasami mówię to czego nie powinienem osobie którą kocham najbardziej na świecie i jeżeli ona ma cierpieć to chce cierpieć razem z nią.-uśmiechnął się delikatnie.
-Ale ja mimo tego, że ta osoba często daje mi powody do tego bym powiedziała jej, że to koniec nie chcę by cierpiała.-chwyciłam go mocno za rękę.
-Powiedziałem to w złość przez tego dupka napisał to tylko po to żeby znowu się do ciebie zbliżyć wiem co mówię zawsze myślał, że jest najlepszy i każdą zaciągnie do łóżka a nie zniósł bym tego, że traktuje cię tylko jako laskę na gorszę dni.To, że jesteś sparaliżowana nic nie zmienia dla mnie najważniejsze jest to, że żyjesz i że mam cię przy sobie.-przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
Gdy trwaliśmy w tej chwili ktoś wszedł do łazienki myślałam, że to koniec emocji na dzisiejszy dzień jednak się myliłam.Nawet nie zdążyłam zareagować gdy Marco...
________________________________________________________________________________
Mamy 14 :D
Trudno nie mieć dobrego humoru gdy BVB wygrywa i wychodzi z pierwszego miejsca w grupie <3
To jest wręcz GRZECH! :D
Mam nadzieję, że piątek 13-nastego nie minął wam pod znakiem pecha ;>
Pozdrawiam was serdecznie ! <3
Bardzo proszę o opinię. Motywująą ! :*


3 komentarze:

  1. Bardzo cię przepraszam za moją nie obecność , ale nauka ;*
    Mam nadzieje , że mi wybaczysz <3
    Rozdział jest boski i nadrobiłam zaległości ;-)
    Zapraszam do mnie http://tomson-baron.blogspot.com/
    http://lena-kuba.blogspot.com/
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny <3 Piątek 13-tego minął mi tak sobie zajęliśmy z koleżankami 3 miejsce w siatkówce :/ Czekam na następny rozdział :* Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://i-love-forgives-all-is-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny <3 Mam nadzieję że Tosia wyjdzie z tego ;c A Marco mógłby czasem ugryźć się w język, on zawsze powie coś za dużo. Jestem ciekawa jak będzie dalej
    Czekam z niecierpliwością na następny
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń