17.
Codzienna rehabilitacja przynosiła ogromne skutki 3 tygodnie ciężkiej pracy i mogłam poruszać się o własnych siłach.Niesamowite uczucie gdy budzisz się rano i wiesz, że możesz wstać i rozpocząć dzień z szerokim uśmiechem na ustach.Dzisiejszy dzień był zapisany pod znakiem imprezowania ponieważ chłopacy organizowali imprezę a dokładniej Mitchell u którego właśnie będzie się odbywać.Byłam strasznie szczęśliwa, że w końcu będę mogła się wyszaleć i niczym ale to niczym nie martwić.Pierwszym punktem dnia oczywiście było śniadanie bez którego ciężko było mi jakkolwiek funkcjonować. Ogarnęłam lekko pokój i udałam się na zimowe zakupy przy okazji zgarnęłam ze sobą Katie.My nie powinnyśmy przebywać dłuższy czas ze sobą bo nieźle nam odbijało! Wykupiłyśmy chyba z połowę sklepów w Dortmundzie.
-Ej ale na pewno dobrze wyglądam?
-Katie wyglądasz obłędnie twój chłopak padnie z wrażenia na twój widok.-uśmiechnęła się do niej unosząc kciuk do góry.
-Obyś miała rację.
Po jakże długich i męczących zakupach udałyśmy się na ciepłą czekoladę która w takie śnieżne dni jak dziś pasowała idealnie.Jednak Katie z niewyjaśnionych przyczyn zepsuł się humor.
-Co jest młoda?-spytałam robiąc przy tym łyk gorącej czekolady.
-Nic wszystko jest ok.-chciałam odpuścić ale widząc jej łzy w oczach nie potrafiłam.
-Wiesz, że mi możesz powiedzieć.Może będę mogła Ci pomóc.-chwyciłam ją za rękę dodając otuchy.
-Jednak ta sukienka mi się nie przyda.-podała mi telefon pokazując wiadomość.
W tym momencie ten chłoptaś znalazł się na mojej czarnej liście. Za dużo przeszłam z takimi cymbałami żeby teraz go bronić. ,,Nie mogę się dzisiaj z tobą spotkać.Muszę zawieść koleżankę do domu.'' Co za beznadziejna wymówka w stylu ''bądź o mnie zazdrosna''. To co nie może już jechać taksówką chyba, że jakaś tania zdzira z pod latarni i jeszcze musi mu użyczyć swoich usług, dupek!
-Nie martw się nie ma czym! Na pewno nie będziesz przez niego płakała. Wiesz co? Zabieram cię na imprezę!-krzyknęłam tak głośno, że wszyscy zaczęli się odwracać.
-Dziękuje ale nie chcę się wpraszać i psuć wam wieczoru.
-Nie ma takiej opcji .Jedziemy do domu i przygotowujemy się!-chwyciłam ją mocno za rękę i skierowałam się w stronę wyjścia.
Całą drogę musiałam wysłuchiwać jej lamentowania ale i tak nie miałam zamiaru zmieniać zdania.W końcu dziewczyna musi się wyszaleć.Po powrocie od razu zaczęłyśmy przygotowania dobrze, że w domu nikogo nie było bo chyba by się przewrócili.Na widoku były jedynie ubrania to jak obraz po bitwie.Katie biegała od drzwi do drzwi a moja głowa nie była w stanie tego wytrzymać.Wzięłam ręcznik, telefon i udałam się do łazienki.Gorąca kąpiel, widok z ogromnego okna na biały puch i genialna muzyka czego chcieć więcej?
-Tośka rusz się!-i ten piękny ''delikatny'' głosik.
-Spadaj masz swoją łazienkę!
-Coś się zepsuło a dobrze wiesz, że muszę się wykąpać! No proszę!-i masz tu człowieku relaks.
Niechętnie opuściłam łazienkę i udałam się na dół.Otwierając lodówkę usłyszałam dzwonek telefonu.
,,Punktualnie 20:00 masz być gotowa! :*''
No oczywiście nie kto inny jak Marco.Nie rozumiem przecież ja zawsze jestem punktualna! No ale dla większego spokoju i pewności poszła się już szykować.Nie było to najłatwiejsze ale w końcu udało mi się coś wybrać a dokładniej to.Łazienka była wolna więc mogłam spokojnie się przygotować.Nałożyłam na twarz odżywczą maseczkę i rozczesałam mokre splatane włosy.Postanowiłam zrobić delikatny makijaż nie zniosłabym tony tapety na twarzy.Gdy zrobiłam ostatnie pociągnięcie prostownicą pod dom podjechał Marco.Zabrałam płaszcz, torebkę, telefon i zeszłam na dół.
-Katie rusz się Marco przyjechał!-krzyknęłam głośno schodząc ze schodów.
-No jestem co się wydzierasz. Na pewno nie będzie zły, że idę z tobą?
-Na pewno nie. Ślicznie wyglądasz.-poprawiłam delikatnie jej włosy.
Zamknęłam mieszkanie i udałyśmy się w kierunku samochodu.
-Ja siedzę z przodu młoda!-pokazałam palcem na przednie siedzenie.
Nie protestowała dobrze wiemy, że i tak by nie wygrała.Widziałam, że Marco jest trochę zdziwiony nowym pasażerem ale wiedziałam, że nie robimy mu to większej różnicy.
-Hej skarbie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że pojedzie z nami Katie.-złożyłam pocałunek na jego policzku.
-Jasne, że nie więcej osób do zabawy.-uśmiechnął się do nas uruchamiając samochód.
Skłamałabym gdybym powiedziała, że jazda minęła w spokojnej atmosferze.Katie zasypywała nas takimi historiami, że ze śmiechu rozbolał mnie brzuch.Po przyjeździe Marco zaparkował pod domem Mitchella nie powiem wysiadaliśmy jak gwiazdy Hollywood głośna muzyka, zajebista fura no i oczywiście my (żart).W świetnych humorach zapukaliśmy do drzwi.
-Siema! Wchodźcie!-machnął ręką Mitchell.
W środku przywitaliśmy się i wręczyliśmy prowiant na dzisiejszą zabawę.
-Mam nadzieję, że dobrze będziecie się bawić.Tylko nie kojarzę tej pani.-skierował wzrok w stronę naszego rudzielca (tak Katie była ruda).
-Hej jestem Katie.Jeżeli to jakiś problem to mogę się zmyć.-uśmiechnęła się nie śmiało.
-Co ty gadasz! Po prostu chciałem poznać tak piękną dziewczynę.-widziałam, że puścił jej oczko.
-Eeeej Mitchell chyba nie muszę Ci przypominać, że masz dziewczynę!-upomniałam go ściągając płaszcz.
Wszyscy byli w znakomitych nastrojach i trudno było nie zauważyć, że pożerali rudą wzrokiem aż zaczęła się w końcu uśmiechać.Swoją drogą to się nie dziwie taka laska! Szybko przedstawiłam ją wszystkim obecnym ale chyba najbardziej spodobała się naszemu Hoffmanowi oczkami mu się niesamowicie świeci na jej widok.Chyba było to odwzajemnione bo szybko załapali kontakt.Nie chcieliśmy im przeszkadzać więc szybko się zmyliśmy.
-Coś cię trapi Marco?-spytałam kierując się na taras.
-Nie nic po prostu ciesze się, że wszystko się jakoś ułożyło.Nie spodziewałem się, że w tak szybkim tempie wszystko sobie przypomnę.Trudno w to uwierzyć.-skierował wzrok w moją stronę.
-Też ciężko mi w to uwierzyć.Załamałam się gdy wszyscy mówili, że możesz już nigdy sobie nie przypomnieć ale na szczęście tak się nie stało.-przybliżyłam się do niego.
-Idziemy na spacer?-popatrzył na mnie wyciągając rękę w moim kierunku.
-Ale Katie nie mogę jej samej zostawić.-wzruszyłam ramionami.
-Oj duża dziewczynka poradzi sobie, no chodź.-stał przy bramie z rękami w kieszeni czekając na moją reakcję.
Wiedziałam, że w tych butach daleko nie zajdę ale nie potrafiłam mu od mówić.Chyba mnie zahipnotyzował.
-No dobra ale bez żadnych numerów!
Spacer był naprawdę świetny oprócz tego, że było cholernie ciemno a w dodatku nie wiedziałam gdzie jesteśmy.Jeszcze nigdy w tej części Dortmundu nie miałam okazji być.
-Marco gdzie my jesteśmy?-spytałam czając się za jego plecami.
-No już prawie.
W pewnym momencie Marco gdzieś skręcił nie wiedziałam po co.Oczywiście spanikowałam i pobiegłam za nim.Osłupiałam widząc co on wyrabia.
-Ciebie powaliło?! Złaź z tego ogrodzenia! Jeszcze Cię złapią i zamkną, złaź!-tupałam nogami ile sił ale jego to tylko jeszcze bardziej bawiło.
-Będziesz się tak wkurzać czy idziesz ze mną?-siedząc na ogrodzeniu wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Po pierwsze zniszczysz sobie garnitur a po drugie CHYBA NIE! W tych butach i sukience?! Nie mam zamiaru świecić tyłkiem! Nie zgadzam się!
-No a myślisz, że po co cię tu zabrałem malutka.-i jego głupkowaty śmiech.
-Dupek! Sam sobie tutaj siedź!-odwróciłam się i skierowałam w drogę powrotną.
Kochałam go ale czasami miałam ochotę go zabić, wykastrować zrobić wiele innych rzeczy ale co mnie hamowało niestety sama nie wiem.Wpatrując się w komórkę poczułam ręce na swoich biodrach i szeptaniem do ucha.
-Oj przecież to były żarty ale i tak masz genialny i najseksowniejszy tyłek na świecie.Zaufaj mi i chodź ze mną.-pociągnął mnie za rękę i prowadził w to samo miejsce.Na jedno byłam na niego zła ale na drugie same usta szeroko mi się uśmiechały.
I znowu to ogrodzenie wiedziałam, że mój protest nic nie da więc ściągnęłam buty i wio! Jak na dżentelmena przystało otrzymałam pomoc od blondyna.Chwycił mnie za rękę i prowadził przez jakieś ogromne krzaki jak pech chciał miały kolce przez co pokaleczyłam całe nogi ale muszę powiedzieć, że było warto.W jednym momencie znaleźliśmy się w pięknie oświetlonym ogrodzie a na środku stał ogromny parkiet.
-Pięknie tu, ale jak złapię nas właściciel to nie będzie już tak ciekawie.-skarciłam go za to ''włamanie''.
-Zatańczymy?-wyciągnął dłoń w moją stronę przyjmując pozycję zawodowego tancerza.
-Przecież ty nie umiesz tańczyć ja tak samo i do tego bolą mnie nogi.To jest bez sensu.
Nie zdążyłam nawet usiąść a już poczułam jak odrywam się od ziemi.Zaczęłam się chichrać jak głupia ale on tak po prostu na mnie działał.Postawił mnie na parkiecie i chyba na prawdę poczuł się jak zawodowiec bo z gracją baletnicy rzucił marynarką o ziemię.
-Nie mamy muzyki więc chyba nic z tego.-poklepałam go po ramieniu
-To nie problem.
Chwycił mnie mocno w pasie przybliżając do siebie.Czułam jak nasze serca biją w jednym rytmie.Mimo, że na zewnątrz było zimno ja byłam cała rozpalona i myślę, że on także.Przytuleni kołysaliśmy się w rytm, no właśnie i tutaj Marco kompletnie mnie zaskoczył a dokładniej to zaczął śpiewać.Rozśmieszył mnie tym ale gdy z jego ust zaczęła rozbrzmiewać moja ukochana piosenka ,,Bon Jovi-Always'' wzruszyłam się.Wtulona w niego kompletnie odpłynęłam do moich uszu dochodziły jedynie słowa tej pięknej piosenki śpiewanej przez Marco.
Now I can't sing a love song
Like the way it's meant to be
Well, I guess I'm not that good anymore
But baby, that's just me
And I will love you, baby - Always
And I'll be there forever and a day - Always
I'll be there till the stars don't shine
Till the heavens burst and the words don't rhyme
And I know when I die, you'll be on my mind
And I'll love you Always.
Może jego zdolności wokalne nie były na najwyższym poziomie ale wiedziałam, że śpiewa to z całego serca.Pierwszy raz czułam się wyjątkowa i wiedziałam, że robi to tylko dla mnie.Patrzyłam w jego niebiańskie tęczówki dziękując mu za wszystko co dla mnie zrobił i nadal robi.Jak zwykle musiałam się pobeczeć, taka już jestem.To przez niego zrobiłam się taka wrażliwa, a może cały czas taka byłam? Kto wie.
-Marco...
-Proszę Cię nic nie mów.-uciszył mnie swoimi gorącymi ustami.Nie miałam zamiaru się opierać wręcz przeciwnie położyłam ręce na karku i wpiłam w niego swoje usta.Czułam jak narasta we mnie podniecenie.Miałam tylko jedno marzenie ,,CHWILO TRWAJ!''.Jego usta powolnie wędrowały po moim ciele zatrzymując się na ramieniu.Swoimi śnieżnobiałymi zęba rozpiął zamek sukienki.
-Tutaj?-spytałam rozbawiona odwracając głowę w jego stronę.
-Trzeba sobie urozmaicać życie maleńka.-uśmiechnął się szarmancko dopełniając całości.
Musiałam być jakaś równowaga świetnie wyglądał w tej koszuli jednak nie mogłam się powstrzymać.Szybkim ruchem zdjęłam ją rzucając w pierwsze lepsze miejsce. Tonęliśmy w namiętnych pocałunkach coraz bardziej zatracając się w sobie .Parkiet był okropnie śliski o czym przekonaliśmy się na własnej skórze.Zaliczyliśmy huczny upadek ale my jak jakieś głupki śmialiśmy się wniebogłosy.
-Jesteś piękna.-odgarnął dłonią włosy całując delikatnie moje czoło.
Nie pozostałam mu dłużna siedząc na nim okrakiem całowałam jego nagi (naprawdę umięśniony) tors.Schodziłam coraz niżej i niżej...
-Co tu się dzieje?! Wynocha wredne bachory! Nie będziecie mi tutaj jakiś pornosów urządzać!
Zerwaliśmy się szybciej niż wylądowaliśmy na tym parkiecie.W naszą stronę kierował się jakiś facet zapewne właściciel posiadłości.Biegaliśmy w kółko jak jakieś świry ale nie łatwo było znaleźć swoje ubrania w tych krzakach.
-Mam!-krzyknęłam unosząc do góry sukienkę.
Blondyn pociągnął mnie mocno za sobą.Biegliśmy co sił w nogach a gospodarz nie chciał się poddać.Śmialiśmy się, wywracaliśmy i tak w kółko po prostu wariacja!
-Ty pierwsza!-podał mi rękę pomagając przejść przez ogrodzenie.
Marco w ostatniej chwili udało się uciec przed tym świrem.Zwiewaliśmy co sił w nogach do czasu aż facet zniknął nam z horyzontu.
-Aleee jazda!-krzyknął głośno podnosząc mnie do góry.
-Nigdy więcej idioto! Daj mi się chociaż ubrać-gdy postawił mnie na ziemię założyłam na siebie sukienkę a raczej kawałek materiału który pozostał.
-Cholera! Nie mam butów!-wszystko fajnie tylko to nie moje buty, ale może Katie mi to wybaczy.
-No wszystko fajnie ale nie mam spodni!-stał w miejscu śmiejąc się sam do siebie.
-Nie mogę jak ty się pokażesz na imprezie? Nie, jak my się pokażemy ?-spytałam siadając zrezygnowana na asfalcie.
-Spokojnie wszystko jest pod kontrolą.Wujek Marco nad wszystkim czuwa...
___________________________________________________________________
Już 17 ! :o
Ale ten czas szybko leci dopiero zaczynałam a tu proszę :)
Kurde strasznie zżyłam się z tym blogiem myślałam, że to tak chwilowo a tu końca nie widać :D
Dziękuje oczywiście wam, tym którzy czytają mojego bloga.
Niesamowicie motywujecie aż czasami łezka mi pocieknie czytając wasze komentarze <3
Nie sądziłam, że jednak coś może mi dość dobrze wychodzić :D
Dobraa starczy tego! Po prostu dziękuje, że czytacie i liczę, że będzie tak dalej.
I jak zawsze liczę na wasze opinie pod rozdziałem :*
Pozdrawiam w tym 2014 roku <3
On także was pozdrawia <3 |
Jejuu świetny ! ;3 hahaha, fajne widoki musiał mieć właściciel posesji, no nie ma co, tylko pozazdrościć . XD :D ah, ten Marco romantyk umie śpiewać .. ;oo troche chyba martwiła bym się o moje uszy . :D no nic, kolejny genialny rozdział ;* a ja czekam na nastepny ! ;)))
OdpowiedzUsuńPzdr.
Jej genialny jest ♥ Marco śpiewak i potem ta "ucieczka" przez ogrodzenie :3 w życiu sie tak nie śmiałam czytając jakikolwiek rozdział ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;))
Pozdrawiam ♥
Haha Marco jaki on jest genialny ♥ Cudo ! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog ;* http://tomson-baron.blogspot.com
Buziaki ;*
Świetny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńHahahah Marco i te jego pomysły! :D Ciekawe czy jak to wymyślał przewidział że ktoś mógłby ich przyłapać. Ale ważne że jest taki słodki ;3
Czekam na kolejny i Zapraszam również do mnie
Buziaczki ;**
http://zaczac-swoje-zycie-od-nowa.blogspot.com/ - nowy rozdział . ;3 zapraszam do czytania i komentowania . ;))
OdpowiedzUsuńHhahahha pomysłowe.. myślałam że nikt ich nie przyłapie albo miał to zarezerwowane atu takie coś.. haha świetny rozdział czekam na next'a
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM W WOLNEJ CHWILI http://nie-wiem-nie-pytaj-mnie.blogspot.com/
Pozdrawiam.♥