Z miłością jest tak:
Nie zawsze odwzajemniona, często zraniona,
nie zrozumiana i zawsze opłakana...
-Czy my kiedyś w końcu zmądrzejemy?-spytałam gładzący jego nagi tors.
-Chyba jestem już na to za stary.-uśmiechnął się składając pocałunek na moich ustach.
-I znowu to zrobiliśmy.Zamiast rozstać się jak dorośli ludzie, bezmyślnie jak małe dzieci wylądowaliśmy w łóżku.Zaczynam się w tym wszystkim gubić.Dlaczego chociaż nie próbujesz mnie od tego odwieść, od popełniania tych samych szkolnych błędów?
-podniosłam się na łokciach wpatrując w jego niebieskie tęczówki.-I chyba w tym jest problem.Dobrze wiesz, że dłużej nie możemy tego ciągnąć i tak zaszło to za daleko. Za każdym razem ulegamy pokusie i to nie świadczy o nas dobrze.I tak za niedługi czas wracam do Tulonu i wszystko wróci do poprzedniego stanu.-okryłam się szlafrokiem i udałam do kuchni.
-To pojadę z tobą na jakiś czas.Mam teraz wolne więc nic nie stoi na przeszkodzie.-objął mnie swoimi silnymi ramionami.
-Mylisz się. Popraw mnie jeśli nie mam racji.Wczoraj gdy się pokłóciliśmy poszedłeś do salonu.Widząc zrozpaczoną Katie próbowałeś wszystko naprawić mówiąc, że jest dla Ciebie ważna i, że nie zostawisz jej, bo nie wiem kochasz ją?-kontynuowałam wyrywając się z jego uścisku.
-Podsłuchiwałaś?-spytał spokojnym tonem.
-Ja nawet nie musiałam tego robić.Marco za dobrze Cię znam, żeby nie wiedzieć, że jej ulegniesz.Wczoraj obiecujesz ciężarnej nastolatce, że z nią zostaniesz, a dzisiaj mówisz mi, że pojedziesz ze mną.Wytłumacz mi to bo nie rozumiem.-wzruszyłam ramionami otwierając puszkę z piwem.
-O co ci chodzi?-spytał pretensjonalnie.
-O to żebyśmy w końcu przestali zachowywać się jak jakieś popierdolone dzieci które mają wszystko w dupie i nie myślą o konsekwencjach! Nie myślą o innych, o najbliższej rodzinie jak ją ranią! Nie widzisz, że niszczymy się wzajemnie? Dajemy sobie złudne nadzieję, które nigdy się nie spełnią.
-Zawsze jesteś tego taka pewna siebie? Może ty się po prostu mną bawisz.Wykorzystujesz kolejnego naiwnego dupka żeby skakał za tobą jak pies!-jego ruchy stawały się coraz bardziej nerwowe.
-Nie masz prawa tak o mnie mówić! Zabieraj swoje rzeczy i wyjdź! Jak ochłoniesz, zadzwoń.Może wtedy będę mogła z tobą w końcu porozmawiać spokojnie.-wskazałam mu drogę do wyjścia.
Ubrał się i wyszedł bez słowa.Nie tak chciałam żeby to wyglądało, ale ja nie pozwolę sobie na obrażanie.Miałam ogromne wyrzuty sumienia bo widziałam jak przeze mnie zaczyna się gubić przez co najbardziej cierpi Katie.Wiedziałam na pewno, że to co się stało nie pomoże w rozwiązaniu naszych problemów.
Marco.
''Nie żałuję''.Powtarzałem to sobie całą drogę próbując zagłuszyć sumienie.Ja po prostu nie myślę o tym co robię gdy jestem obok niej.Coraz bardziej miesza w mojej głowię, a ja muszę w końcu stawić temu opór, ale czy dam radę?
-Co tak długo Cię nie było?-spytała przewracając kolejną stronę gazety.
-Musiałem koledze zawieść jakieś ważne papiery.-westchnąłem ciężko wieszając kurtkę.
-Stęskniłam się.Może spędzimy ten wieczór razem?-podeszła do mnie zalotnie uśmiechając się.
-Trochę źle się czuje, ale czemu nie.-próbowałem ukryć zdenerwowanie, szerokim uśmiechem.
Chciałem jak najszybciej znaleźć się pod prysznicem i być sam ze swoimi myślami.Zabrałem telefon i skierowałem się na piętro.
-Marco, poczekaj.-chwyciła mnie za rękę.
-O co chodzi Katie?-spytałem zdziwiony jej postawą.
-Chciałam Ci podziękować, że jesteś ze mną.Jesteś naprawdę świetnym facetem i chce żebyś to wiedział.Już nie mogę się doczekać kiedyś na świat przyjdzie nasze dziecko.-złożyła pocałunek na moim policzku i objęła swoimi delikatnymi ramionami.
-Też nie mogę się doczekać.Nawet nie wiesz jak bardzo...
Tosia.
Gorącą kąpielą próbowałam zmyć z siebie wszystkie problemy.Cały czas myślałam tylko o nim i o dzisiejszym zdarzeniu.Z szafy udało mi się wygrzebać jakieś szorty i bluzkę, nie miało ochoty na rewię mody wiec założyłam to i skierowałam się do salonu.Zaparzyłam herbatę i wzięłam się za ogarnięcie tego syfu.
-Wróciliśmy!-usłyszałam dobrze mi znany głos.
-Hej, jak było?-spytałam robiąc łyk goręcej jaśminowej herbaty.
-Dobrze, ale nie ma to jak w domu. Camila całą drogę mówiła mi o prysznicu.Ledwo to wytrzymałem już chciałem ją tam zostawić.-jak zwykle przy jego opowieściach uśmiech sam pojawiał się na twarzy.
-Wiesz jakie kobiety są niecierpliwe.-poklepałam go po ramieniu.
Marco tu był.Zostawił jakieś ważne dokumenty.
-O to dobrze muszę je przejrzeć.Idę na górę, tylko nie podbieraj piwa z lodówki, tata też musi się czegoś napić.-rozbawiony pożegnał się i poszedł na piętro.
Od razu poprawił mi się humor.Jak dla mnie to mój tata był najlepszym facetem na świecie.Chciałabym z nim porozmawiać szczerze, ale nie skończyło by się to dobrze dla Marco, a nie chce psuć ich przyjaźni chociaż i tak jest już mocno ograniczona. Miałam już dość wrażeń na dzisiaj więc chciałam spędzić ten wieczór w spokoju i ciszy.Nie wiem dlaczego, ale wzięło mnie na przeglądanie naszych wspólnych zdjęć.Tęskniłam za tamtym czasem, kiedy było tak pięknie, zawsze czułam jego wsparcie i dzięki niemu stałam się inną dziewczyną, dojrzalszą. Przypominając sobie wszystkie wspólne chwilę, w salonie rozległ się dźwięk telefonu.
''Przepraszam za dzisiaj.To był piękny dzień i
nawet nie wiesz jak chciałbym być teraz z tobą.
Zawszę będę Cię kochał i pamiętaj o tym.''
Chciałam zadzwonić powiedzieć mu to samo, ale czy to w ogóle miało sens?
Marco.
Siedziałem w salonie wpatrując się w ekran telefonu.Musiałem jej to napisać, nie chcę jej stracić.
-Mam jakiś fajny film, może obejrzymy?-spytała wchodząc do kuchni.
-Jasne, czemu nie.-uśmiechnąłem się zerkając na telefon.
W ogóle nie potrafiłem skupić się na filmie.Cały czas spoglądałem czy nie ma żadnej wiadomości.Chciałem być teraz z nią niestety nie dało się tego ukryć.
-Marco stało się coś? Jesteś taki nieobecny.-spoglądała na mnie próbując dowiedzieć się co jest tego przyczyną.
-Nic się nie stało.Trochę znudził mnie ten film, nie gustuje w takim gatunku.-próbowałem jakoś wybrnąć z napiętej sytuacji.
-No to może zajmiemy się czym innym?-przysuwała się do mnie coraz bardziej.
Chciałem coś powiedzieć, ale jej usta nie pozwoliły mi na to.Próbowałem jakoś to przerwać, ale nie znowu tego nie zrobiłem.Poczułem jej zgrabne ciało na sobie, jej dłonie precyzyjnie rozpinały moją koszulę.Czułem jak nasze podniecenie wzrasta.Moje myśli plątały się wzajemnie wiedziałem, że to co robię jedynie ją krzywdzi.
-Katie, poczekaj.-delikatnie odepchnąłem ją od siebie.
-Zrobiłam coś źle?-spytała nie rozumiejąc mojego zachowania.
-Nie możemy tego zrobić.Nie chcę Cię krzywdzić.-próbowałem uspokoić rosnąć w niej złość, ale nie byłem w stanie tego zrobić.
-Chodzi o nią? Chciałbyś żeby ona tu była, tak?! No powiedz to tchórzu!-krzyczała na całe
-Katie! Nie o to chodzi, ja po prostu nie chcę robić Ci złudnych nadziei na coś co nie ma przyszłości.
Zasługujesz na kogoś lepszego, a nie na takiego dupka jak ja! My nigdy nie będziemy razem, tego jestem pewny i musisz to zrozumieć.-objąłem dłońmi jej delikatną twarz.Serce pękało mi na pół gdy widziałem jak płaczę i to przeze mnie.
-Ja Cię tak kocham.-popatrzyła na mnie swoim zapłakanymi wzrokiem i uciekła na piętro.
Chciałem iść za nią, ale moje obecność nie pomaga, a jedynie rani.
Tosia.
Z głębokiego snu wyrwało mnie czyjeś nieudolne krzątanie się po mieszkaniu.
-Głośniej się nie da!-przykryłam głowę pod kocem próbując stłumić hałas.
-Wstawaj! Ile można spać!-zerwał ze mnie koc podnosząc jeszcze bardziej moje ciśnienie.
-Jak się przeziębię to osobiście będziesz gotował mi rosołki!
-Jasne, jasne. Byłaś ostatnio dość grzeczna więc mam dla Ciebie niespodziankę.-patrzyłam na niego próbując rozszyfrować o co mu chodzi.
-Dzisiaj odbywa się impreza z klubu i masz zaproszenie od chłopaków.-poinformował mnie spokojnie przeglądając jakieś dokumenty.
-Serio? Przecież nie jestem żadną Wags więc?-ze zdziwieniem kontynuowałam śniadanie.
-Chłopcy Cię lubią i chcieli po prostu żebyś też tam była.W końcu też byłaś tą całą Wags.-gestykulował dłońmi szukając odpowiedzi na moje pytanie.
-No to super.Będę mogła się zabawić i napić.-roześmiałam się widząc minę ojca na ostatnie moje słowo.Zawsze bawiła mnie jego złość.
-Muszę iść do pracy.Impreza jest o 20 więc punktualnie 19:30 masz być gotowa.-pozbierał wszystkie dokumenty, pożegnał się i jak co dzień pognał do pracy.
Po wyjściu taty w dalszym ciągu siedziałam w kuchni kończąc śniadanie.Znowu byłam sama w mieszkaniu bo Camila już o 5:00 rano pojechała do pracy i wróci dopiero koło 18:00 więc cały dzień miałam dla siebie.Po śniadaniu od razu zabrałam się do sprzątania.Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, bo Camila zawsze ma wszystko perfekcyjnie posprzątane.Dalszą cześć dnia spędziłam na przygotowaniach do imprezy.Stylizacja jak nigdy zajęła mi bardzo dużo czasu no, ale trzeba jakoś wyglądać obok wszystkich dziewczyn.Wybrałam delikatną beżową sukienkę do kolana.Na twarzy pojawił się lekki makijaż, a włosy zamieniły się w jednostajne fale.Dawno nie miała okazji widzieć się w takim wydaniu, od pewnego czasu dominowały jedynie wydarte dresy i za duże koszulki.
-Tosia, jedziemy!-do moich uszu dobieg donośny głos ojca.
Zrobiłam ostatnie poprawki, zabrałam torebkę i udałam się na dół.
-No córcia trochę nie za wyzywająco?-przyglądał się ojciec dokładnie mojej kreacji.
-Nie przesadzaj przecież to już dorosła dziewczyn.Jeżeli ma co pokazać niech to robi.-w mojej obronię stanęła Camila. Byłam jej za to bardzo wdzięczna.
Jazda minęła na w bardzo dobrych nastrojach.Pod klubem zrobiłam ostatnie poprawki spoglądając w ekran telefonu i skierowałam się do środka.Wzrokiem szukałam stolika z numerem ''11'' gdzie mieliśmy zarezerwowane miejsca.
-Gdzieś ty była? Już myślałem, że się zgubiłaś.-rzucił ojciec poprawiając marynarkę.
-Nie mogłam znaleźć stolika, strasznie dłuży tłum.-uśmiechnęłam się do reszty gości zasiadając przy stole.
Podczas kolacji miałam okazję poznać wielu ciekawych, nowych ludzi.Atmosfera była bardzo przyjazna i miałam nadzieję, że taka będzie do końca.Gdy na stołach polał się alkohol impreza zaczęła coraz bardziej się rozkręcać.Ojciec z Camilą królowali na parkiecie, dzisiejszego wieczoru nikt nie mógł się z nimi równać pod tym względem.A ja? Siedziałam i degustowała się kolejnymi lampkami wina.Gdy do stolika wróciła szczęśliwa, zdyszana Camila poszłam odświeżyć się do łazienki.Lekko poprawiłam makijaż i udałam się s powrotem na salę. Uśmiech zniknął z mojej twarzy gdy przy naszym stolika zasiadła Katie z Marco.
-Patrz skarbie kto do nas zawitał.-mówił uradowany ojciec biorąc łyk zimnej wody.
-Cześć Katie.-przywitałyśmy się serdecznie mocnym uściskiem.
-No to wy sobie porozmawiajcie, a ja porywam Katie do tańca.-próbowała ukryć niezadowolenie z tego, że zostaniemy sami, ale nie odmówiła ojcu.
Między nami panowała niezręczna cisza.Żadne z nas nie potrafiło rozpocząć rozmowy.
-Pięknie wyglądasz.-szepnął cicho do ucha.
-Dziękuje, ty też wyglądasz świetnie.Jak zawsze.-ukrywałam gorące, zarumienione policzki.
-Cieszę się, że przyszłaś.Już myślałem, że się nie spotkamy.-pocałował delikatnie moją szyję.
-Marco, przestań. Jesteś tutaj z Katie i chyba nie chcesz żeby to widziała.-odsunęłam się próbując dać mu do zrozumienia, że nie powinien tak się zachowywać.
-Przepraszam poniosło mnie.Może mogę to jakoś naprawić. Zatańczymy?-wyciągnął dłoń w moim kierunku.
-Jeden taniec.-odpowiedziałam krótko przyjmując jego propozycję.
W głośnikach rozbrzmiała przepiękna piosenka, która zawsze wywoływała łzy w moich oczach.
-Tak dawno nie mieliśmy okazji razem zatańczyć.Brakowało mi tego.-przyciągnął mnie mocno do siebie zachowując powagę.
-Nadal tańczysz tak świetnie.-odpowiedziałam lekko oszołomiona poprawiając opadające włosy.
-Pomogę Ci.-delikatnie odgarnął kosmyki włosów składając na moim policzku zmysłowy pocałunek.
Nie potrafiłam oprzeć się jego urokowi.Był taki szarmancki, zalotny, w dalszy ciągu nie poddawał się i walczył o mnie.Dobrze wiedział, że imponowało mi to.
-Muszę Ci coś powiedzieć.-przerwał pocałunek kierując wzrok na moją osobę.
-O co chodzi?-spytałam poddenerwowana.
-Podjąłem pewno decyzje i chcę żebyś o niej wiedziała.Tosia ja,-chcąc dokończyć, w sali rozległ się ogromny huk.Obydwaj nie wiedzieliśmy co się stało.Wszyscy zbiegli się w jedno miejsce.
-Katie!-z ust Marco wyrwał się rozpaczliwy krzyk.Szybko podbiegł do tłumu próbując dostać się do dziewczyny.
Nie zdążyłam się nawet ruszyć wszystko działo się tak szybko.Zdenerwowana także podbiegł do tłumu.Miałam nadzieję, że to nie była Katie, ale niestety pomyliłam się.Widząc kałużę krwi poczułam jak wszystko zaczyna wirować.Wszystko zamieniło się w czarny, pusty obraz.